środa, 29 września 2021

Jak zbudować relację z postacią? Burzenie czwartej ściany w imię intymności na przykładzie „Fleabag”

Zdjęcie: Prime Video

W serialu „Fleabag” my, widzowie, jesteśmy niczym najlepsi przyjaciele głównej bohaterki. Poprzez kontakt wzrokowy z kamerą czy bezpośrednie zwroty do odbiorcy nasza Fleabag niczego nie buduje. Ona wręcz burzy czwartą ścianę, zapraszając nas do historii poprzez kreowanie zażyłości i bliskości. Niszczy, by tworzyć związek między narracją a intymnością. Jednak zanim zabierzemy się za destrukcję, może zobaczmy, czym ta cała czwarta ściana jest i jaką ma genezę.

Koncepcja czwartej ściany pochodzi z teatru, od jego zarania. Wyobraźmy sobie, jak wygląda scena. Jest umiejscowiona pomiędzy trzema ścianami, które są uzupełnione czwartą ­– powstałą w sferze naszej wyobraźni, oddzielającą aktorów od publiczności i definiującą relację miedzy nimi. Zaczęła padać już w czasach antycznego teatru greckiego, a kilka stuleci później twórcy renesansowi powracali do tych technicznych korzeni tworzenia. Dokonywał tego na przykład sam William Shakespeare. Było to również popularne w dziełach postmodernistycznych, do których zaliczyć można zarówno trudne w odbiorze powieści, jak i kreskówki. Gdy nastała era sztuki filmowej, poprawnie przeprowadzony zabieg burzenia czwartej ściany skradł serca widzów. Być może mała częstotliwość stosowania dodaje tej technice wyjątkowości. W końcu niepospolite jest widzieć, jak ta konceptualna bariera upada, a postać akceptuje swą fikcyjność, zwracając się bezpośrednio do widzów i uznając ich istnienie.

Zdjęcie: quora.com

Jedną z produkcji, kiedy podczas seansu doświadczyłam wyjątkowo przemyślanego i niebywale emocjonalnego burzenia czwartej ściany, jest „Fleabag” ­– brytyjski serial komediowo-dramatyczny emitowany w latach 2016–2019 na antenie BBC. Jest oparty na spektaklu, który stworzyła Phoebe Waller-Bridge wcielająca się w główną bohaterkę i na deskach teatru, i na ekranie. W tej historii podążamy za ciekawą, sarkastyczną, seksualnie wyzwoloną, tytułową Fleabag, która próbuje zrozumieć otaczający ją świat. Buduje wokół siebie barierę, by nie dopuścić do siebie świadków swej delikatności i obaw. Chyba że chodzi o nas, widzów. Tylko my jesteśmy jej powiernikami, wysłuchujemy jej wyznań oraz komentarzy odnośnie rzeczywistości, które na przemian rozdzierają serce i rozbawiają. By dopuścić nas do siebie, bohaterka intencjonalnie i bez skrupułów burzy tę mityczną czwartą ścianę, patrząc w kamerę i nawiązując z nami kontakt wzrokowy.

Fleabag, będąca narratorką historii, spośród wszystkich postaci jako jedyna ma zdolność przenikania ekranu w kierunku widza. Inni bohaterowie nawet nie słyszą i nie zauważają, że to robi. Prowadzi to do zbudowania relacji między nią a nami. Bardzo osobistej i intymnej. Przede wszystkim też wskazuje na świadomość bohaterki o naszym istnieniu lub idąc o krok dalej, ukazuje preferowanie nas. Kobieta świadomie i bezwstydnie dzieli się swoimi monologami i sarkastycznymi lub niestosownymi (z dużą ilością przekleństw lub dwuznacznego humoru) komentarzami właśnie z nami, a nie z innymi postaciami. Znamy prawdziwe oblicze Fleabag oraz jej opinie na temat życia i związków lepiej niż jej rodzina i bliscy. Poprzez jej zwracanie się do nas na „ty”, możemy rozumieć, że kamera funkcjonuje jako jeden, ogólny substytut dla każdej osoby, a nie jako medium, przez które bohaterka wchodzi w interakcję z każdym unikalnym widzem z osobna. Powyższa forma zwracania się do nas oraz fakt, że Fleabag nigdy nie ujawnia swojego prawdziwego imienia, pozostawia szerokie pole do interpretacji czy spekulacji.

Fleabag i niezręczna kolacja z rodzinką. Zdjęcie: nofilmschool.com

Burzenia czwartej ściany dokonuje się z wielu powodów. Na przykład może służyć do łączenia się z widzami oraz angażowania ich lub do wywoływania śmiechu, jeśli ma zastosowanie jako narzędzie komediowe. Jednak przy braku ostrożności może to również przynieść efekt odwrotny. Jeśli burzenie czwartej ściany nie wydaje się celowe, jest zbyt intensywne lub za bardzo subtelne, doprowadzi do większego dystansu z publiką oraz jej frustracji, oznak amatorszczyzny i zakłócenia tempa historii. Dlatego niszczenie lub utrzymywanie czwartej ściany powinno być zawsze wykonywane w sposób świadomy i precyzyjny.

W „The Office” zburzenie czwartej ściany było potrzebne do stworzenia realistycznej (fikcyjnej) parodii dokumentalnej współczesnego amerykańskiego życia biurowego. Tym, co łączy obie produkcje, jest wykorzystanie czwartej ściany jako narzędzia komediowego lub sposobu na przełamanie niezręczności scen. „Fleabag” jest wypełniony intensywnymi i niewygodnymi momentami, lecz dzięki rozmowie z nami, niezręczne milczenie zostaje przerwane, a zakłopotanie jest (subiektywnie) uzasadniane komentarzem Fleabag. Podczas sceny rodzinnego obiadu wypełnionego napięciem, a przede wszystkim ludźmi, którzy wydają się zmuszeni do wspólnej zabawy, przerywając sceny i zwracając się do kamery, bohaterce udaje się sprawić, że biesiada będzie bardziej znośna. Poprzez użycie ironii i sarkazmu Fleabag odpiera bolesne uczucia. Humor to jej mechanizm radzenia sobie z krzywdą.

Jednak dla Fleabag jest to coś więcej niż dzielenie się zabawną uwagą. Kobieta wydaje się potrzebować widzów, jakby bez nas sobie nie poradziła. Phoebe Waller-Bridge wyjaśniła, dlaczego zburzenie czwartej ściany jest tak ważne dla jej postaci: „Fleabag zawsze występowała przed kamerą, aby odwrócić uwagę zarówno swoją, jak i publiczności od jej nieszczęścia [...]. Jej celem było zabawianie Ciebie, aby nigdy nie mogła stać się ofiarą obawy, że Cię znudzi”. Bohaterka chce nas oczarować i wykorzystuje nas, aby jej własne życie było interesujące. To sposób Fleabag na wyznanie swoich prawdziwych myśli, by pomóc nam lepiej ją zrozumieć. Potrzebujemy tych momentów bezpośredniego przemówienia, aby wypełnić luki, a to sprawia, że kobieta nie jest postacią zamkniętą na widza.

Fleabag, siostra i mental breakdown. Zdjęcie: adrianvstheworld.com

Czwarta ściana, mogąca tworzyć dystans między nami a Fleabag, w rzeczywistości tworzy separację między nią a jej rodziną za każdym razem, gdy bohaterka z nami rozmawia. Jest to podkreślone pracą kamery ­– użyciem małego skupienia (kiedy Fleabag zwraca się do nas, ludzie w tle stają się rozmyci). Odwrócenie twarzy do kamery oznacza odwrócenie się od własnej rodziny lub przyjaciół. Dlatego czwarta ściana tworzy zupełnie nową separację.

Podczas sceny sesji psychologicznej Fleabag wykonuje akt dosłownego wspominania nas, który wiele znaczy. Na pytanie, czy ma jakichś przyjaciół, odpowiada „tak”, mrugając do kamery i mówiąc „zawsze tam są”. W ciągu kilku sekund staje się jasne, że postać Waller-Bridge jest świadoma w swej narracji obecności, do której się odwołuje i określa ją jako zbiorową, a nie indywidualną. Ponieważ jesteśmy częścią życia Fleabag, intymność powoduje również pewien dyskomfort, szczególnie podczas scen, w których wolimy odwrócić wzrok. Chociaż sama chwila może być dla bohaterki bolesna lub wstydliwa, stara się ona, aby była również interesująca dla widza, zapewniając odautorski komentarz. Ta bezbronna pozycja, w której stawia się Fleabag, budzi zaufanie i czyni z nas powierników. Wymaga to nie tylko z jej strony odwagi, ale także czegoś od publiczności. Aby stworzyć i utrzymać tę intymność, musimy być otwarci na przyjmowanie wszystkich tych informacji i akceptację jej postaci. Bycie częścią jej życia oznacza również uczestniczenie w niezbyt wspaniałych, a także tych niezręcznych chwilach.

Fleabag doznająca uduchowienia z powodu „hot” księdza. Zdjęcie: variety.com

Nigdy jej nie lekceważymy. Mimo że skrupulatnie buduje intymność i udowadnia, że jej na nas zależy, równie szybko niszczy tę delikatną bliskość i pokazuje, jak się nas wstydzi. W drugim sezonie spotykamy „hot” księdza, który po lepszym poznaniu Fleabag przejrzał ją. Przede wszystkim kapłan jest jedynym, który dostrzega bohaterkę burzącą czwartą ścianę, co fani zinterpretowali jako kogoś, kto faktycznie zwraca na nią uwagę. Niektórzy przypisują to księdzu mającemu nadprzyrodzone, „święte” sposoby na dotarcie do ludzi. Waller-Bridge ujawniła, że ​​chce, aby relacja Fleabag z nami była odzwierciedlona w relacji księdza z Bogiem, ponieważ obie postacie nieustannie czują, że są obserwowane przez obecność, której chcą się tłumaczyć i zwierzać, oboje mają swoich „wymyślonych” przyjaciół.

Kiedy przez moment ksiądz patrzy nam w oczy, dostrzegamy w tej scenie intymność, jak i dystans. Perfekcyjne połączenie niemożliwego. Zauważa on, jak bohaterka zwraca ku nam wzrok, i pyta ją o to, na co Fleabag odpowiada „to nic”. Widzimy tę wewnętrzną walkę w bohaterce, która jest zdezorientowana i nie wie, co myśleć o kapłanie, jej uczuciach do nas, i jak te dwa światy mają współpracować ze sobą. Czuje się zaskoczona i zażenowana tym, że została „przyłapana” na interakcji z nami. Tworzy to zmieszanie po stronie widza, gdyż kobieta jednocześnie nas pragnie i się wstydzi. „Bańka”, w której byliśmy z bohaterką, nagle pęka przez kapłana. To świadectwo tego, jak intymna i tajna była nasza relacja z Fleabag przez cały ten czas i jak od tego momentu musimy zarezerwować dodatkową przestrzeń dla trzeciej osoby. Jesteśmy koślawym, słabo komunikującym się, boleśnie surowym trójkątem wspólnej wiedzy, humoru i potrzeb, a fakt, że niektórzy z nas są fikcyjni, a niektórzy nie, nie umniejsza temu, jak intensywnie to wszystko się odczuwa.

Ksiądz zamierzający zaraz na nas spojrzeć. Zdjęcie: reddit.com

W finałowej scenie Fleabag, zamiast w dobrze nam znany sposób spojrzeć w oczy i zażartować o swojej dewastacji, odchodzi. Kręci głową, przekazując nam, że nie możemy za nią podążać. Oddalając się, macha do nas smutna, lecz pełna nadziei. Kończy historię, którą nam opowiadała, jednocześnie zwracając się ku własnemu życiu, własnej rodzinie, własnym relacjom z ludźmi, którzy faktycznie mogą jej odpowiedzieć. Dzięki temu zakończenie jest tak doskonałym epilogiem serii i dlatego jest tak miażdżące. W końcu Fleabag z nami zrywa.

Milena Debrovner

czwartek, 2 września 2021

Startuje Millennium Docs Against Gravity. Jakie filmy będziemy mogli zobaczyć?

Już dziś we wrocławskim kinie DCF startuje 18. odsłona festiwalu Millennium Docs Against Gravity. Program obejmuje niemal 80 filmów dokumentalnych i produkcji non-fiction. Festiwal odbędzie się w dniach 3–12 września. Jesteście ciekawi, jakie filmy będą prezentowane podczas wydarzenia? Przedstawiam kilka pozycji, których nie możecie przegapić! 

„Jestem Greta"

„Świat się budzi” to tegoroczne hasło Millennium Docs Against Gravity. Nie jest to zaskoczeniem, ponieważ cytat został zaczerpnięty z mowy Grety Thunberg, a film „Jestem Greta” to z pewnością jedna z najważniejszych pozycji festiwalu oraz film otwarcia. Znana wszystkim młoda aktywistka, Greta Thunberg, walczy o dobro naszej planety, organizując strajki klimatyczne i starając się zwiększyć świadomość ludzi o realności zagrożenia, jakie niesie ze sobą kryzys klimatyczny. Film pokazuje historię Grety od pierwszego dnia strajku szkolnego aż do morskiej przeprawy do Nowego Jorku na szczyt ONZ w sprawie klimatu. Reżyser, Nathan Grossman, zachwycony osobowością Grety od początku towarzyszył jej z kamerą, starając się uchwycić najważniejsze momenty, które wzbudzą w widzach sporo emocji, a także skłonią do refleksji. Myślicie, że mu się uda? Jeśli chcecie się przekonać, wybierzcie się do kina na film „Jestem Greta” już w pierwszy dzień festiwalu.

„Ucieczka na srebrny glob”

Reżyser Andrzej Żuławski wraca do Polski po kilku latach przymusowej emigracji. Jego sytuacja w kraju staje pod znakiem zapytania z powodu nieprzychylnego odbioru filmu „Diabeł” (1972). Na domiar złego żona Żuławskiego wnosi pozew o rozwód. By odbić się od dna, reżyser postanawia podjąć się realizacji największego filmu w historii polskiej kinematografii – eposu „Na srebrnym globie”. Jeśli mu się uda, jego sytuacja będzie uratowana. W przeciwnym razie może zapomnieć o karierze w Polsce. 

„Uzależnieni od ekranu”

Według mnie jeden z ważniejszych filmów tegorocznej edycji festiwalu. Porusza najistotniejszy problem dzisiejszych czasów, który przestaje dotykać głównie nastolatków. Sytuacja wymyka się spod kontroli i ofiarami ekranów powoli stają się wszyscy, w tym bezbronne dzieci. Filmowa analiza w reżyserii Jona Hyatta z opisu może wydawać się dość oczywista i sprawiać wrażenie, że nie dowiemy się niczego nowego o zagrożeniach, jakie niosą ze sobą smartfony. Mimo to uważam, że film warto zobaczyć, ponieważ może zwiększyć świadomość społeczną na temat negatywnych skutków nadużywania telefonów komórkowych, a także skłonić wiele osób do szczerej odpowiedzi na pewne pytanie: Czy nie warto czasem odłożyć smartfona na bok i wylogować się do życia?

„Już tu nie wrócę”


Losy czterech nastolatek, które przebywają w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Goniądzu. Dominika, Ewelina, Alicja i Gosia zawsze sprawiały problemy. Nie chodziły do szkoły, zażywały narkotyki i alkohol, wpadały w złe towarzystwo, kradły, dilowały i ciągle pakowały się w kłopoty. Dziewczyny nie mają za sobą łatwej przeszłości. Były ofiarami przemocy domowej i pochodzą z patologicznych, dysfunkcyjnych rodzin. Dominika marzy o tym, aby mieć dziecko. Wychowanki ośrodka często zachodzą w ciąże i nie jest to efekt przypadku bądź zaniedbanej edukacji seksualnej. W ich małej społeczności to droga ucieczki od koszmarnych przeżyć i szansa na nowe, lepsze życie. Film w reżyserii Mikołaja Lizuta, który chwyta za serce. Jesteście fanami niezapomnianych emocji w kinie i lubicie wylewać łzy na seansach? Jeśli tak, to „Już tu nie wrócę” jest idealną pozycją dla was. 

„Jeszcze nie dziś”

Drugi film Bruna Santamaríi Razy, który wcześniej w świecie filmowym pracował jako operator. Meksykańska produkcja zachwyca zapierającymi dech w piersi ujęciami. „Jeszcze nie dziś” to opowieść o szesnastoletnim Ñoño, który żyje na spokojnej meksykańskiej prowincji. Za dnia lubi prowadzić zajęcia taneczne dla dzieci i wydaje się radosnym nastolatkiem, ale prawdziwe szczęście odczuwa nocą. Ñoño o zachodzie słońca wybiera się nad rzekę, gdzie nakłada makijaż i przymierza sukienki. Nastolatek zamierza powiedzieć rodzicom o tym, kim tak naprawdę jest i kiedy czuje się szczęśliwy. W międzyczasie mieszkańcy prowincji szykują się na festyn, na którym dochodzi do tragedii. Wzruszająca historia o tym, jak to jest być innym w miejscu, w którym każdy oczekuje od ciebie wpasowania się w lokalne normy. Pogoń za własnym szczęściem, marzeniami i odnalezieniem swojego miejsca na ziemi. 

To oczywiście nie wszystkie filmy, jakie będzie można zobaczyć podczas Millennium Docs Against Gravity. Wszyscy mamy inny gust i z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Festiwal startuje już dziś o godzinie 19:00 premierą filmu „Jestem Greta”. Nie może Cię zabraknąć!

Michaela Kunda