sobota, 30 października 2021

Pragnienia krwi nie zaspokoi nic. Wampiry w kinie

indiewire.com

Najsłynniejszy i prawdopodobnie najstarszy potwór kina od swojego debiutu przed publiką w XIX wieku przeszedł sporą przemianę. Przerażał, odpychał, zasmucał, skłaniał do refleksji, uwodził, bawił. Od nieludzkiego potwora niezasługującego na nasze współczucie, po człowieka dźwigającego ciężar wiecznej egzystencji. Pojawiał się w historiach, które oddzielały setki kilometrów, i w kulturach, które dzieliło setki lat. Jak wyglądała droga ewolucji wampira i czemu słynny Dracula jest dosłownie (i w przenośni) nieśmiertelny?

Geneza – narodziny wampira

Postać wyeksploatowana przez kulturę ponad wszelką przyzwoitość musi gdzieś mieć swoje korzenie. Mit sięga aż do starożytnego Babilonu. Wieki później jako pokłosie romantyzmu, z demona słowiańskich (i nie tylko) wierzeń ludowych, wąpierz przeniknął do kultury angielskiej. Po wystąpieniu w wielu powieściach powrócił do popkultury jako znany nam wampir. Istnieje wiele teorii mówiących, skąd się nasz bohater wziął. Od postaci historycznej znanej jako rumuński Wład Palownik, która stanowiła inspirację do powołania Draculi, po metaforę wampira służącą jako zobrazowanie człowieka toksycznego, żerującego emocjonalnie na innych. Są też nietoperze żywiące się zwierzęcą krwią (wampir zwyczajny). Może wampiryzm wywodzi się z kultury chińskiej; ma to być związane z leczeniem chorób krwi za pomocą podawania chorym krwi bydła – później rodziły się obawy, iż niektórzy zabijali ludzi, by z nich pić. Wielu badaczy wskazuje na porfirię, zaburzenie krwi, które może powodować występowanie pęcherzy na skórze wystawionej na działanie promieni słonecznych, jako chorobę, która mogła być powiązana z omawianą tu legendą. Myślę, że po części każda z tych opcji dorzuciła swoją cegiełkę do wykreowania wampira.

Ile legend, produkcji, tyle wampirzych cech. Możemy jednak zaobserwować te powtarzające się w niemal każdej książce czy filmie, mimo że z czasem zaczęliśmy traktować i interpretować przewrotnie większość krwiożerczych charakterystyk. Żywienie się ludzką krwią, posiadanie ostrych kłów, spanie w trumnie, unikanie promieni słonecznych, wstręt do srebra, czosnku i krucyfiksu, nieśmiertelność, niezwykłe zdolności nierzadko łamiące prawa fizyki, brak odbicia w lustrze czy rzucania cienia. Generalnie klasyka gatunku.

„Varney the Vampire” był popularnym gotyckim horrorem, który był rozpowszechniany w wiktoriańskiej Anglii w broszurach zwanych „penny dreadfuls”. Źródło: mprnews.org
Kino – widząc wampira

Od demona przypominającego dzisiejsze zombie, przez nietoperzopodobnego humanoida w powłóczystym stroju, po wcieloną inteligencję czy piękność. Wampira wyobrażano sobie na nowo i redefiniowano w niemal każdym filmie, w którym się pojawił. Za jego debiut w kinie uznaje się niemą „Rezydencję diabła” z 1896 roku w reżyserii Georgesa Mélièsa. Jednak wraz z nadejściem kina dźwiękowego wampir zyskał nie tylko głos, ale także przestał być dzikim zwierzęciem, by z dekady na dekadę ewoluować w człowieka z pogłębionym psychologizmem i złożoną osobowością.

Zanim „Dracula” został opublikowany w 1897 roku, czytelnicy byli już przesiąknięci opowieściami o wampirach. Bram Stoker, czerpiąc z istniejących tropów, stworzył trwałe arcydzieło horroru, które stało się kulturową podstawą. Od tego czasu postać hrabiego Draculi pojawiła się w ponad 200 filmach.

Horror – początki kina grozy

Dokładnie sto lat temu w jednej z niemieckich gazet pojawiło się dość dziwne ogłoszenie. Poszukiwano „30–50 żywych szczurów”. Ogłoszenie, które ukazało się 31 lipca 1921 roku, było zaproszeniem na casting. Gryzonie były potrzebne do filmu… „Nosferatu: Symfonia grozy” Friedricha Wilhelma Murnaua z 1922 roku jest pierwszą pełnometrażową adaptacją późnowiktoriańskiego „Draculi” Stokera, jak i perłą kina niemego. W tym filmie hrabia Orlock jest dziwacznie wysoką, wysuszoną wręcz mumią i ma okropnie przerysowane rysy swej trupiobladej twarzy. Śledzą go szczury i ma zdolność rozprzestrzeniania zarazy, obnażając obawy społeczeństwa z początku XIX wieku, ogarniętego obsesją strachu przed obcokrajowcami oraz śmiercią w wyniku pandemii. Brzmi znajomo? Dodatkowo odczytuje się tu wampira jako metaforę rosnącej potęgi Adolfa Hitlera i przepowiednię nadchodzącego terroru wojny. To, co łączy te interpretacje, to poczucie grozy i ludzkiej błahości w obliczu nieziemskiego i niemal niezniszczalnego zła.

W tamtych czasach był to prawdopodobnie najstraszniejszy film, jaki kiedykolwiek powstał. Widzowie nie byli przyzwyczajeni do oglądania czegoś tak złowrogiego. Być może produkcja nie straszy dziś tak jak kiedyś, lecz obraz wampira idealnie wpasowującego się w otwory drzwiowe i prześladującego ofiarę ze swoim cieniem rozciągniętym na ścianie jest co najmniej niepokojący. Tym bardziej, jeśli dodamy do tego scenerię zamczyska wyglądającego niczym animizacja bestii. Istna kondensacja kubistycznych wnętrz i efektów światłocieniowych. W tym świetle strach przed tytułowym Nosferatu wydaje się niemal racjonalny, a jego wampiryczna postać nabiera zupełnie nowego, symbolicznego znaczenia, dając twórcom skrzydła do przekazywania idei i krytyki społecznej.

Nosferatu. Źródło: www.tdg.ch

Dramat – wampir też człowiek

Film „Dracula” z 1932 roku w reżyserii Toda Browninga przedstawia wampira, który nie jest już tylko przerażającym, krwiożerczym demonem, jak jego niemiecki poprzednik Nosferatu. Tak samo starszy o 60 lat „Dracula” Francisa Forda Coppoli z 1992 roku jest inteligentną, świadomą istotą, daleką od ludycznej wizji demonów. Zrzucono stare kajdany wcześniej zdefiniowanego gatunku. Po kilkudziesięciu latach ewolucji nasz bohater posiada ściśle ludzkie emocje, a także zna zasady i wartości moralne. Coppola nie kombinuje, nie eksperymentuje. Jego Vlad nadal ma kły, bladą cerę, jest archaiczny, co w tym wypadku kreuje aurę mrocznej baśni. Baśni, w której króluje romantyczna miłość gotycka, jak i seksualna.

Tutaj Dracula w swej najlepszej formie (po odżywieniu się) jest przystojnym, wyrafinowanym arystokratą, który z łatwością bryluje w towarzystwie. Ta pozornie drobna zmiana w wyglądzie postaci drastycznie wpływa na stosunek widzów do wampira. W zamyśle Stokera miał on być zbyt odrażający, by przemówić do kogokolwiek, kto nie jest uwięziony przez jego moc hipnozy. Przyczyny popularności takiego wizerunku mogą być dwojakie. Widzom łatwiej jest nawiązać relację z antagonistą, który wygląda jak człowiek, a potwór w przebraniu, który potrafi wtopić się w społeczeństwo, jest groźniejszy niż ten, który przez swój odrażający wygląd jest uwięziony w cieniu.

Coppola ożywia potężną więź między Miną a Draculą wprowadzoną przez „Nosferatu” i eskaluje ją do wyrafinowanego romansu, uzupełnionego o wielowiekową historię i nowe pochodzenie złego hrabiego. U Stokera hrabia przyjeżdża do Londynu, by zyskać łatwy dostęp do ofiar. U Coppoli poszukuje on Miny Harker, którą uważa za reinkarnację swej tragicznie zmarłej przed wiekami żony. Goni za miłością swego życia i tylko ona nadaje jego egzystencji sens. Tradycyjny motyw pogoni za krwią zostaje stłumiony. W iście romantycznym duchu Vlad nie atakuje Miny, chociaż wiemy, że może. Zamiast tego zaleca się do niej, aż ta błaga go, by uczynił ją nieśmiertelną, aby mogła być z nim na zawsze. On, płacząc, odpowiada: „Kocham Cię zbyt mocno, aby Cię potępić”.

Dracula nie jest złą siłą, lecz zakochanym mężczyzną, który jest gotów poświęcić swoją szansę na połączenie z utraconą żoną, aby zapewnić jej to, co jest dla niej najlepsze. Odpowiedzialność za przemianę Miny w wampira nie spoczywa na hrabim, lecz na niej samej, a decyzję tę dziewczyna podejmuje z miłości do niego. Wrażliwa, kochająca postać Draculi Coppoli wzbudza sympatię widza bardziej niż poprzednie wersje wampira. Podły, nietykalny stwór stał się tragicznym, demonicznym kochankiem. Śmierć Draculi nie jest więc zwycięstwem dobrej siły, która wyzwala ludzkość od satanistycznego zła. Jest natomiast aktem miłości z ręki Miny, która uwolniła duszę potępionego kochanka, by mógł spokojnie spocząć.

Płaczący Dracula. Źródło: film-grab.com

Stoker dał wampirom kły, a Annie Rice duszę i serce. Filmowa adaptacja powieści „Wywiad z wampirem” przedstawia problematykę subiektywnej moralności oraz świadomości egzystencjalnej natury życia. Przedstawiając wampiry u szczytu ich bogactwa, zgromadzonej wiedzy i nieziemskiej doskonałości, film ten jest momentami równie bolesny, co piękny. Tutaj nie ma Draculi. Jest Luis, który po 200 latach rozwodzi się nad swoim życiem śmiertelnym, jak i tym wiecznym.

Mężczyzna opowiada, jak stał się wampirem z rąk urokliwego i złowrogiego Lestata i jak został, wbrew własnej woli, indoktrynowany do wampirzego stylu życia. Jego historia rozwija się i płynie przez ulice Nowego Orleanu, pokazując nam kluczowe momenty, jak odkrycie zagubionego dziecka 
– Claudii. Nie chcąc jej skrzywdzić, Luis pociesza dziewczynkę ostatnim tchnieniem człowieczeństwa, które w sobie ma. Jednak Lestat czyni z Claudii wampira, zamykając jej kobiecą pasję, wolę i inteligencję w ciele małego dziecka. Louis i Claudia rozpaczliwie szukają swojego miejsca i innych, którzy ich zrozumieją, oraz kogoś, kto będzie wiedział, czym i dlaczego są.

Choć może się wydawać, że jest to po prostu ekscytująca i gotycka, nadnaturalna przygoda, „Wywiad z wampirem” zawiera w swej narracji również wiele elementów filozoficznych i metafizycznych. Jednym z głównych wątków jest dylemat dotyczący natury dobra i zła. Louis nieustannie zadaje sobie i innym pytanie, czy jest naprawdę potępiony i niegodziwy, ponieważ jest wampirem. Przez całe swoje życie zmaga się ze sprzecznymi uczuciami – wampirzym instynktem zabijania i ludzkim poczuciem winy. Na wiele sposobów życie Louisa można odczytać jako dążenie do osiągnięcia statusu nadczłowieka Nietzschego, w którym jednostka musi pokonać społeczeństwo, kulturę i samego siebie (w przypadku Louisa jest to wampirzy instynkt), aby uzyskać prawdziwą autentyczność i pełną kontrolę nad sobą.

Wesoła rodzinka czy nieszczęśliwcy zawieszeni pomiędzy życiem a śmiercią? 
Źródło: filmweb.pl

Komedia – kto powiedział, że śmiech to nie domena wampirów

Na bal groteski zapraszają „Nieustraszeni pogromcy wampirów” (w amerykańskiej wersji: „Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi”) Romana Polańskiego. Jest to swoisty pastisz horrorów, pewna gierka gdzieś tam pośród śniegów Transylwanii. Przerysowane jest tutaj wszystko: idea wielkiej (i wiecznej) miłości nieogarniętego Alfreda i naiwnej Sary, śmierć nieoznaczająca końca (😉), dramatyczne zwroty akcji, profesor stylizowany na Alberta Einsteina, gdyby ten grał w komediach lat 30. Jego misją jest ściganie i eliminacja wampirów… No właśnie, wampiry. O takim wampirze żadna nie marzy. Polański wykreował istoty co prawda mniej lub bardziej inteligentnie myślące czy dedukujące, lecz przede wszystkim komiczne, które należy traktować z przymrużeniem oka. Parodiowane są tutaj wszelkie stereotypy lub cechy, które kiedykolwiek mogłyby się wydawać elokwentne i sensualne.

Hrabia von Krolock w swoim gotyckim zamku emanuje arystokratycznym wychowaniem i postawą „no-nonsense”. Wampir nie jest jednak w stanie autentycznie przerazić, gdy uświadomimy sobie, że w rzeczywistości jest on pokracznym Frankensteinem, czyli zlepkiem: kreacji wizualnej z Hammer Horroru (wytwórni znanej z gotyckich horrorów), stroju Beli Lugosiego (pierwszego filmowego Draculi) i imienia z „Nosferatu” Murnaua. Jego syn, Herbert, zdecydowanie wychodzi poza konwencję, gdyż jest wampirem homoseksualnym. Mimo że potraktowano jego wątek jako jeszcze bardziej komediową odskocznię od groteskowej całości, to nie oszukujmy się, nieheteroseksualny męski wampir jest dość niespotykanym tworem popkulturowym.

Ekscentryczna scenografia kontrastuje z surowymi krajobrazami skutymi lodem wśród wzgórz oraz tajemniczym półmrokiem skradającym się pomiędzy zamkowymi filarami. Prześmiewcze jest również zakończenie, w którym profesor nieświadomie wywozi wampiry w świat, mimo że jego życiową misją było zwalczanie wszelkiego zła.

Herbert uwodzący Alfreda w „Nieustraszonych pogromcach wampirów”. Źródło: filmweb.pl

No dobra, „Zmierzch” nie jest z założenia komedią, a wręcz przeciwnie, lecz społeczeństwo dokonało swojego napiętnowania i na samo wspomnienie o młodzieżowej sadze o zakochanych wampirach u wielu pojawi się prześmiewczy uśmieszek. Może to kwestia występujących w historii silnie konserwatywnych poglądów (aborcja na nie, stosunek przedmałżeński na nie, pary homoseksualne na nie), przeterminowanego pomysłu na fabułę, naiwności, cringe’u, konkretnej grupy docelowej, jaką są nastolatki myślące o niebieskich, a może raczej krwawych migdałach, desperackiej i nieudanej próby uczynienia z tej produkcji horroru? W końcu twórcy zamiast wzbudzać współczucie czy obawę, wywołują mimowolne parsknięcie ironicznym śmiechem. „Złowrogość” atakujących, mieniących się w słońcu, wegetariańskich wampirów nie powoduje napięcia, a pobłażliwe wywrócenie oczami. Nawet ponure scenografia oraz zdjęcia i wstrzemięźliwe aktorstwo na nic się nie zdały.

Czuję się nieswojo, patrząc na „Zmierzch” bez niebieskiego filtra. 
Źródło: twitter.com

Chciałabym tu krótko wspomnieć o produkcji ogłoszonej przez 
The Guardian „najlepszą komedią roku”. „Co robimy w ukryciu” jest przepełnione humorem po wszystkie brzegi. Tym słownym, jak i wizualnym i konceptualnym. W tym paradokumencie wampiry będące zwykłymi kolesiami z sąsiedztwa oprowadzają nas przez sferę popkulturowych stereotypów i ikon wampirów. Umowa o niepożeraniu ekipy filmowej zostaje dotrzymana, a my otrzymujemy opowieści z wampirzego uniwersum. Bohaterowie potwierdzają lub zaprzeczają ludowym wierzeniom dotyczącym ich gatunku. To trochę takie przeniesienie ich problemów w realia XXI wieku. Chociażby nie mają odbicia w lustrze, co powoduje powracające dylematy modowe, gdyż nie widzą, jak wyglądają.

Można zaobserwować łaknące zapotrzebowanie audiencji na ten hybrydowy gatunek, gdzie łączy się tradycję z nowatorstwem, ludowe wierzenia ze stereotypami, a także absurdalny humor z ezoteryczną tematyką. Mimo przerażających i makabrycznych tematów „potworne” postacie są ośmieszane i sprowadzane do banału, niekiedy aż do granic możliwości, wywołując nieposkromiony śmiech.

Kapela z sąsiedztwa. Źródło: filmweb.pl

Zakończenie – nieśmiertelność

Ironicznie, wampir nie jest w stanie ukazać się w lustrze, jednak jest on niesamowitym odbiciem naszego społeczeństwa, które zasiada na widowni. Jest on taką migawką różnych czasów w formie potwora. W miarę, jak zmieniały się lęki i obawy, potrzebowaliśmy je upakować w formę quasi-człowieka, gdyż wtedy łatwiej jest nam się ścierać z wrogiem. Ta trwała postać filmowa pozostaje płynna w swej psychologii, motywacji, seksualności i estetyce, aby nieustannie dopasowywać się do zmieniających się zainteresowań aktualnej kultury popularnej. Wygląda na to, że wampiry nigdy nie zginą.

Milena Debrovner

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz