piątek, 5 listopada 2021

Czy warto wybrać się do kina na „Furiozę?”


Film Cypriana T. Olenckiego wpadł do kin jak burza. Produkcja osiągnęła ponad 100 tysięcy widzów podczas premierowego weekendu. Czy jest to zaskoczenie? Cóż, chyba nie każdy się spodziewał, że film o grupie łobuzów przyciągnie aż tylu widzów do kina. Rzecz w tym, że „Furioza” to nie tylko opowieść o miejskiej chuligance. Bez wątpienia opowiada o czymś więcej.

Zacznijmy od tego, że w filmie mamy poruszonych kilka ważnych wartości oraz problemów. Jest miłość, zarówno jak i przyjaźń, są zasady, ale także zdrady. Mamy do czynienia z obsesyjną pogonią za pieniędzmi i władzą, ale także z walką o swoje i próbą utrzymania reguł i „porządku” w grupie chuligańskiej. Oprócz tego jest bardzo dużo przemocy, co chyba nikogo nie dziwi. Reżyser przedstawia nam obraz funkcjonowania grup chuligańskich z kilku perspektyw. Z jednej strony widzimy agresywną grupę kiboli, która szuka tylko okazji, aby komuś spuścić przysłowiowy „wpierdol” za to, że jest fanem innej drużyny piłkarskiej. Natomiast z drugiej strony film przedstawia nam społeczność osiedlowej chuliganki jako rodzinę z zasadami, której członkowie są gotowi oddać za siebie życie. Widzimy także grupę łobuzów z perspektywy policji, jako wiecznie nieuchwytną zarazę, która nigdy nie przestanie być problemem.

Podczas oglądania „Furiozy”, zagłębiając się w życie kiboli, towarzyszy nam wiele różnych emocji. Film sprawia, że oprócz złości i pogardy (którą zazwyczaj odczuwają ludzie) wobec tej grupy, towarzyszy nam również współczucie i podziw względem zasad, które chuligani ustanowili wobec własnego osiedla i siebie samych. Poznajemy tę społeczność od środka oraz dowiadujemy się, jak postrzega siebie samą.


Kibole mają zasady? Dla niektórych może wydać się to abstrakcyjne, ale właśnie taki obraz przedstawiany nam jest w „Furiozie”. Konkurujące gangi spotykają się w lasach na tak zwane „ustawki”, aby bić się nawzajem do nieprzytomności, i nie ma mowy o używaniu broni w trakcie starcia. Zwyczajna „napierdalanka”, jak na prawdziwych chuliganów przystało. Ale czy istnieje ktoś, komu nigdy nie zdarzyło się złamać zasad? Rzecz w tym, że w świecie chuliganki funkcjonuje reguła „Oko za oko, ząb za ząb”, a bywają gorsze scenariusze, gdzie ze błędy przypłacisz własnym życiem. Można powiedzieć, że jest to chyba jedna z najważniejszych rzeczy, jaką próbuje przekazać nam film, czyli to, z jak wielką powagą chuligani podchodzą do ustalonych zasad, i to, jak kończą Ci, którzy dane reguły łamią. Czy jest tu miejsce na litość lub przebaczenie? Zdecydowanie nie ma i trzeba przyjąć solidną karę za każdą decyzję podjętą wbrew zasadom gangu. Pomimo wielu mocnych scen akcji, jakie funduje nam film, i nieprzerwanego napięcia w „Furiozie” również znalazło się miejsce na wątek miłosny. Nie spojlerując, wspomnę tylko że, film z pewnością nie podważa nam słynnego powiedzenia „Łobuz kocha najbardziej”. Aczkolwiek bez wątpienia, jeśli chodzi miłości w „Furiozie”, twórcy najbardziej skupiają się na tej pomiędzy osiedlowymi braćmi. Możemy nienawidzić kiboli, ale oglądając ten film, nie możemy nie zgodzić się z tym, że dla chłopaków z „Furiozy” nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli w grę wchodzą przyjaźń i dobro kumpla. Dosłownie – są gotowi zabić za siebie nawzajem. Czy film broni szkodliwych działalności środowisk kibolskich? Absolutnie nie. Tak jak wspomniałam wcześniej – pokazuje tę społeczność z kilku perspektyw. Z pewnością głównie zderzamy się z jej negatywami i konsekwencjami przynależności do gangu. Czy gangi w rzeczywistości funkcjonują tak jak w „Furiozie”? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, bo do żadnego nie należę :) Ale bez wątpienia cała ekipa „Furiozy” przeprowadziła wnikliwe analizy środowisk chuligańskich, zanim przystąpiono do napisania scenariusza i realizacji produkcji.

O czym jeszcze opowiada „Furioza”? O tym, jak trudno opuścić miejsce, do którego się należy, i wyzbyć się wszystkiego, co do tej pory było nam wpajane, łamiąc zasady w imię własnego dobra, lub dobra bliskich. Z jaką trudnością przychodzi nam wybór innej ścieżki w życiu, kiedy środowisko, z którego pochodzimy, dyktuje nam tylko jedną, prostą drogę i prześladują nas demony przeszłości. Moim zdaniem film opiera się na tezie, która utrzymuje, że nieważne co byśmy zrobili, miejsce, z którego pochodzimy, i tak nigdy nas nie opuści. Mimo zmiany priorytetów w życiu wszystko, z czym się spotkaliśmy, zawsze będzie gdzieś w środku nas i nie da się wyzbyć tego, kim naprawdę jesteśmy.
Co w takim razie oferuje nam film? Na pewno dużo frajdy, sporo scen walk, akcji i jeszcze więcej adrenaliny. Bez wątpienia to wskazana propozycja dla Ciebie, jeśli podobały Ci się takie filmy jak: „Hooligans”, „Jak zostałem gangsterem”, „Skrzydlate świnie” czy „Pitbull”. Czy warto wybrać się do kina na „Furiozę”? Zdecydowanie tak!

Michaela Kunda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz