środa, 29 maja 2019

Książka na ekranie: Cząstki elementarne



Wszystko, co dobre, zaczyna się od literatury. Dlatego DCF prezentuje dobre filmy w cyklu „Książka na ekranie”.

To najciekawsze adaptacje najciekawszej literatury światowej. Była „Mechaniczna pomarańcza” Anthony’ego Burgessa w reżyserii Stanleya Kubricka, teraz czas na „Cząstki elementarne” Michela Houellebecqa – tę powieść na ekran przeniósł Oskar Roehler. Katarzyna Majewska, programująca cykl, pokazuje światy przyszłości, a „Cząstki...” to przecież świat oglądany z perspektywy nowego człowieka.

Warto wspomnieć, że obie książki mają też swoje odniesienia sceniczne i to bardzo bliskie, bo wrocławskie. „Mechaniczną pomarańczę” we Wrocławskim Teatrze Współczesnym wystawił Jan Klata, a „Cząstki elementarne” na Scenie na Świebodzkim Teatru Polskiego – Wiktor Rubin.

W filmie „Cząstki...” Michel (Christian Ulmen), młody biolog, pracoholik oraz jego przyrodni brat Bruno (Moritz Bleibtreu), pogrążony w kryzysie psychicznym nałogowy konsument pornografii, uosabiają dwa światy. Życie obydwu bohaterów i ich matki toczy się w świecie niezdolnym do szczęścia ani jakichkolwiek innych uczuć. Wszystko się zmieni, kiedy obydwaj spotkają kobiety swojego życia. Michel zakochuje się w koleżance ze szkoły Anabelle (Franka Potente). Bruno spotyka Christine (Martina Gedeck), z którą dzieli erotyczne fascynacje. Wszystko wskazuje na to, że bohaterowie odnaleźli swoją receptę na szczęście. Kapryśne zrządzenie losu zaburzy błogi stan harmonii i spokoju.

Smakiem dla fanów kina jest obecność na ekranie Franki Potente. To ona próbowała ocalić chłopaka, jako tytułowa dziewczyna w doskonałym obrazie „Biegnij Lola, biegnij” Toma Tykwera (1998 rok) – właśnie tym filmem zwróciła na siebie uwagę widzów. Potem w „Blow” grała z Johnnym Deppem (2001 rok), a w „Tożsamości Bourne'a” z Mattem Damonem (2002).

Autor „Cząstek...” znany jest we Wrocławiu. Jego sylwetkę przybliży w ramach spotkania w DCF-ie Katarzyna Majewska.

Houellebecq jest niewątpliwie postacią fascynującą. – Nie posługuje się nazwiskiem, ukrywa datę urodzenia, ale jego tożsamość można znaleźć na kartach biografii, częściowo skrywa się pod postaciami swoich bohaterów. Niezwykłe, że ceni go lewica, bo jego poglądy są wolnościowe, ale bliski jest też prawicy. Stawia bezlitosne diagnozy, bywa okrutny, ale zwraca uwagę na dobro w człowieku, opowiada o miłości i ludzkim losie. Interesująco przedstawia paradoksy. Moc „Cząstek...” jest ogromna – opowiada.

Michela Houellebecq był we Wrocławiu, 11 lat temu obejrzał przedstawienie Wiktora Rubina. W spektaklu wystąpili m.in.: Wiesław Cichy, Adam Cywka, Marcin Czarnik, Kinga Preis – gwiazdy ówczesnego Teatru Polskiego.

Początek projekcji 30 maja o godzinie 20.

Małgorzata Matuszewska

Fot. materiały prasowe filmu

poniedziałek, 27 maja 2019

„III Furie” bardzo na czasie



Zawsze bardzo blisko rzeczywistości, zawsze jest lustrem dla nas samych – Teatr im. Heleny Modrzejewskiej pokaże dziś ekranową wersję spektaklu „III Furie”, na legnickiej scenie zaprezentowanego osiem lat temu. Osiem lat temu premiera w teatrze, od telewizyjnej premiery w TVP Kultura minęło siedem lat.

Świetny czas – dzień po wyborach do Parlamentu Europejskiego – na prezentację przedstawienia bardzo polskiego, bardzo europejskiego, bardzo bliskiego i nie tyle poruszającego, a szarpiącego polskie myślenie.

Właśnie teraz Polska wrze, gotują się zawiedzione nadzieje i radość startujących w wyborach oraz wyborców. Znowu wszyscy mamy o czym myśleć, debatować. I zapewne dziś wieczorem będziemy rozmawiać także o naszym europejskim „dziś”.

Autorkami tekstu są: Sylwia Chutnik, Magda Fertacz i Małgorzata Sikorska-Miszczuk, oparły go na Dzidzi Sylwii Chutnik oraz motywach Egzekutora Stefana Dąmbskiego. 

Spektakl wyreżyserował Marcin Liber, który w listopadzie w Legnicy pokazał znakomite przedstawienie „Popiół i diament. Zagadka nieśmiertelności” według tekstu Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, a niedawno, na deskach Wrocławskiego Teatru Współczesnego „Pidżamowców” Mariusza Sieniewicza.

Marcin Liber jest dobrze znany na Dolnym Śląsku, pracował w Teatrze Polskim we Wrocławiu, w wałbrzyskim Teatrze im. Szaniawskiego. Podobnie, jak Małgorzata Sikorska-Miszczuk, której „Szajbę” wystawił niegdyś Jan Klata w Teatrze Polskim. Jej teksty znają najmłodsi widzowie, bo napisała scenariusz filmu animowanego „Tytus, Romek i A'Tomek wśród złodziei marzeń”. W Teatrze Lalek oglądaliśmy z zachwytem spektakl „Yemaya - Królowa Mórz” według jej sztuki, a 1 czerwca będzie tam premiera „Motyla”. Tekst jej autorstwa wyreżyserował Marcin Liber.

Tym bardziej warto obejrzeć starszy spektakl, w telewizyjnej realizacji Józefa Kowalewskiego.

„III Furie” bezkompromisowe

Przedstawienie zostało dosłownie obsypane nagrodami dla twórców: na

XI Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona", X Festiwalu Prapremier 2011 w Bydgoszczy, XIV Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje” w Katowicach, XVIII Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi, Festiwalu Małych Form „Kontrapunkt” w Szczecinie. Wszystkich nagród nie wyliczę, są i aktorskie, i dla reżysera, i za kostiumy.

W prościutkiej scenografii zobaczymy mural Tymka Jezierskiego na podstawie obrazu Jacka Malczewskiego „Melancholia”. I tłum Polaków, zwierających siły przeciw wrogom. Są tu szczytne hasła, podane w nowych odsłonach. Opowieść o bardzo współczesnej Polsce, która ma korzenie w wojennej traumie i ciemnocie ponadczasowej. Nie ma narodowych świętości i tabu.

Jest świetna obsada: Katarzyna Dworak, Ewa Galusińska, Joanna Gonschorek, Małgorzata Urbańska, Bartosz Bulanda, Rafał Cieluch, Robert Gulaczyk, Mariusz Sikorski.

Wstęp na seans w ramach cyklu „Modrzejewska w DCF-ie” jest bezpłatny. Trzeba tylko odebrać wejściówkę w kasie kina. Po seansie (początek o godzinie 19) planowana jest rozmowa z twórcami.

Małgorzata Matuszewska

Fot. archiwum Teatru im. Modrzejewskiej

sobota, 25 maja 2019

Świat po końcu świata: blisko, niebezpiecznie i fascynująco




Nie macie planów na dzisiejszy wieczór? Na pewno warto zobaczyć „Bramę” w cyklu Kino Ukraina.

Czarnobyl, po katastrofie elektrowni jądrowej 26 kwietnia 1986 roku, wciąż fascynuje. Wtedy dawki promieniowania były śmiertelne. Dziś strefa wokół Czarnobyla pozostaje zamknięta, ale wciąż nielegalnie mieszkają tam ludzie. To także atrakcja turystyczna. Zdumienie budzi odrodzenie przyrody na terenach dotkniętych katastrofą.

Dziś wieczorem w DCF-ie można obejrzeć film „Brama”. Reżyser Wołodymyr Tychyj opowiada o rodzinie, która wbrew zakazom władz mieszka w wysiedlonej po katastrofie strefie czarnobylskiej. Będzie troszkę magicznie, bo Baba Prisia – głowa rodziny, przyjaźni się z rusałkami...

Obraz doceniła w tym roku Ukraińska Akademia Filmowa. Za najlepszą rolę kobiecą została nagrodzona Irma Witowska, za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą – Witalina Bibliw. Autorem najlepszej muzyki jest Anton Bajbakow, a charakteryzacji Kateryna Strukowa.

Wołodymyr Tychyj jest już znany w Polsce, wrocławskie Kino Nowe Horyzonty pokazywało jego thriller psychologiczny „Zielona kurtka”.

„Brama” powstała na podstawie sztuki ukraińskiego dramatopisarza Pawła Arje „Na początku i na końcu czasów”. W Krakowie wystawił ją Teatr Ludowy, w reżyserii Katarzyny Deszcz.

Czarnobylski dramat od lat interesuje twórców teatralnych, warto wspomnieć przedstawienie „Walentina. The Last Human Dog” we Wrocławskim Teatrze Współczesnym (w reżyserii Natalii Sołtysik, na podstawie prozy Swietłany Aleksijewicz, laureatki Nagrody Nobla i naszej, wrocławskiej Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus ) ze wspaniałą rolą Ireny Rybickiej, grającej przejmująco żonę likwidatora skutków wybuchu.

Czarnobyl kojarzy mi się z własnym dzieciństwem i strachem, który przeżywaliśmy nawet tu, we Wrocławiu. I z filmami przyrodniczymi, opowiadającymi o nadzwyczajnej woli przetrwania. Ta napromieniowana ziemia dziś kwitnie...

Na pewno ukraińscy twórcy patrzą i na katastrofę, i na ludzi z nią związanych w sposób nietypowy. „Brama” jest tragikomedią, więc w filmie jest też prezentowane poczucie humoru.

Gościem DCF-u będzie dr Jadwiga Krajewska z Zakładu Ukrainistyki IFS Uniwersytetu Wrocławskiego, na co dzień zajmująca się badaniem dzieł kultury inspirowanych Czarnobylem. Po seansie opowie o różnych sprawach związanych z katastrofą czarnobylską: mitach, ciekawostkach w literaturze (m.in. w komiksach), filmie, grach komputerowych. Ta historia jest wciąż blisko.

Małgorzata Matuszewska

Fot. materiały prasowe DCF

piątek, 17 maja 2019

Beztroska z klasą w „My Generation” – festiwal na finiszu



Trudnymi tematami zajmują się dokumentaliści, bo w trudnej rzeczywistości żyjemy. Za „poruszanie trudnych kwestii w pełen elegancji sposób, za próbę rozwiązania konfliktu inteligentnym i twórczym dialogiem, za postawienie pytania o granice sztuki i praw autorskich, pokazanie archiwów w fascynujący sposób, a także za ukazanie silnego kobiecego portretu oraz ciekawe połączenie reżyserii i aktorstwa” jury wrocławskiej edycji 16. Millennium Docs Against Gravity doceniło „Niezwykłą propozycję” Jill Magid (na zdj. kadr z filmu), nowojorskiej artystki konceptualnej. Jill Magid dostała nagrodę Marszałka Województwa Dolnośląskiego w wysokości 3000 euro. 

Magid pokazała próbę zorganizowania wystawy prac Luisa Barragána, meksykańskiego architekta, jednego z najoryginalniejszych architektów modernistycznych XX wieku. Dostępu do archiwum nie udało się dostać, więc reżyserka chce wyjaśnić, dlaczego spuścizna Meksykanina jest dziś w rękach jednej osoby...

Można jeszcze obejrzeć nagrodzony film, w niedzielę o godzinie 20.30.

Jury: Weronika Bilska, Małgorzata Kozubek, Jarosław Perduta oraz Filip Zawada, wyróżniło też „In Touch” Pawła Ziemilskiego, za „poszerzenie granic narracji dokumentalnej i formy, która zbliża bohaterów oraz za zwrócenie uwagi na aktualny temat masowej imigracji Polaków”. 

W filmie reżyser, poprzez nowatorską metodę wykorzystującą projekcje nagrań rozmów prowadzonych za pośrednictwem Skype’a, próbuje uchwycić, w jaki sposób wolność, otwarcie na świat, mobilność i nowoczesna technika wpływają na przewartościowanie widzenia siebie i swoich bliskich. – To dla mnie wyjątkowe wyróżnienie, także dlatego, że moja mama pochodzi z Wrocławia i spędziłem tu większość dzieciństwa – mówił na gali reżyser. 

Perła prosto z dawnych lat

Galowa projekcja to „My Generation”, brytyjski dokument Davida Batty'ego. Program festiwalu został sugestywnie skonstruowany, otwierała go wstrząsająca opowieść o brutalnych czasach we Włoszech, w filmie „Ustrzelić mafię”. Na gali pokazano pełen uroku dokument, zawierający także wcześniej nieznane, stare zdjęcia. O narodzinach popkultury lat 60. zeszłego wieku opowiada Michael Caine. Świetnie pokazano ówczesne społeczeństwo, Caine puentuje wydarzenia, a wszystko to ogląda się (i słucha, bo ścieżka dźwiękowa zawiera m.in. utwory The Beatles) znakomicie, z rosnącym zaciekawieniem i sentymentem. 

Im wszystko, co dobre, wydawało się możliwe do przeprowadzenia, wszystko było piękne i nowe. To kolorowy świat, pełen szans dla wszystkich, niezależnie od pochodzenia i poprawności językowej. 

Lekkość bytu najwyraźniej cechowała Beatlesów, Twiggy, Marianne Faithfull, Davida Baileya, Rolling Stonesów. Ich historyjki są ciekawe, czasem zabawne, odkrywcze. Ale to Caine przyciąga uwagę swoją umiejętnością gawędzenia, sposobem patrzenia na widza, barwną i silną osobowością. Oczywiście, nie ma w tym dokumencie ciemnych stron ówczesnego życia. Jest radość i energia. Do obejrzenia w sobotę o godzinie 20, a projekcja odbędzie się z audiodeskrypcją. 

Finałowy weekend to mnóstwo atrakcji, 


Do zobaczenia w DCF-ie. 

Małgorzata Matuszewska

Fot. materiały prasowe 

niedziela, 12 maja 2019

Festiwal Filmowy Millennium Docs Against Gravity: Tamten dramat pomaga zrozumieć współczesne



Festiwal dokumentów jest bardzo dobrą okazją konfrontacji własnego myślenia o rzeczywistości z historią, spojrzeniem i diagnozą innych. W dokumentalnym tyglu rodzi się nowe, oby lepsze. 

Film „Ustrzelić mafię” Kim Longinotto pokazano podczas gali otwarcia. Brytyjska dokumentalistka specjalizuje się w obrazach sytuacji kobiet. Zajęła się osobą, która w rodzinnych Włoszech jest postrzegana jako kultowa. Nie lubię tego określenia, ale Letizia Battaglia, fotoreporterka w latach 70. zeszłego wieku dokumentująca wpływ mafii na życie ludzi, niewątpliwie na nie zasługuje. 

Longinotto stworzyła niezwykły dokument. Bardzo trudno, opowiadając o kimś, kto fotografował zamordowane kobiety, dzieci i mężczyzn, a od tych zdjęć widz chce uciec, by nie widzieć brutalności, stworzyć tak piękny film. 

Oczywiście nie twierdzę, że „Ustrzelić mafię” to film lekki, bo nie dość, że z trudem hamuje się chęć zamknięcia oczu, to jeszcze na długo obrazy pozostają pod powiekami, ale Longinotto dodała filmowi smaku codzienności. Zestawiła krwawe zdjęcia ze znaną, pogodną piosenką „Nel blu dipinto di blu” („Volare, oh... cantare, oh..” – śpiewał Domenico Modugno, a piosenka swego czasu reprezentowała Włochy na Eurowizji, konkursie podkreślającym jedność Europy i pokazującym jej różnorodną kulturę) – efekt jest wstrząsający. 

Poznajemy młodą, ładną dziewczynę, szukającą swojego miejsca i prywatnie, i zawodowo. Battaglia młodo została matką, nie zdecydowała się żyć w niespełnionym małżeństwie i żyła w wolnych związkach, przeważnie z młodszymi od siebie partnerami. 

84-letnia dziś fotografka jest fascynującą osobą, ma otwarty umysł, opowiada klarownie o tamtych czasach i wskazuje na ich wpływ na współczesność. 


Ten film sprawia mi ból, bo z wami oglądam moje prywatne życie, ale jestem zadowolona, że mogę się podzielić tym, co przeżyłam – mówiła Letizia Battaglia, która, razem była gościem gali, a towarzyszył jej Roberto Timperi, fotograf i przyjaciel. 


Archiwalnym zdjęciom z tamtych czasów towarzyszą rozmowy z dziennikarką – artystką. Battaglia odziera mafię z romantyzmu. Nie ma tu poetyckiej narracji, jest życie. I zupełnie zwyczajny brak siły, kiedy dziennikarka – fotoreporterka po prostu nie może pojechać tam, gdzie zginął Giovanni Falcone, sędzia śledczy bezkompromisowo walczący z mafią. – Bardzo go kochaliśmy – powiedziała krótko. I dodała, że chciałaby zapomnieć o tamtych strasznych czasach, być szczęśliwa i radosna. – Ale moje zdjęcia mi na to nie pozwalają – powiedziała. 

Zapytałam, jak udało jej się przeżyć. Przecież grożono jej i nikt nie mógł zapewnić wystarczającej ochrony. – Nie byłam odważna. Czułam, że muszę fotografować, opowiadać o tym, co się dzieje na mojej ziemi. To silniejsze ode mnie – stwierdziła. – Kiedy zginęli sędziowie: Giovanni Falcone i jego współpracownik Paolo Borsellino, rząd negocjował z mafią. Z tego powodu mafia nie zabijała polityków, sędziów i dziennikarzy – opowiadała. 

W filmie oglądamy historię Cosa Nostra, pełną przemocy. Battaglia ze swoimi zdjęciami była zanurzona w codzienność, od ślubów, zasiadania przy stole rodzin, po morderstwa. Nie wiem, jak ludziom udawało się po prostu żyć, kiedy nie tylko sami mogli zginąć, ale też patrzyli na wszystko, co się dzieje tuż za progiem domu. 

Letizia Battaglia pokazuje, że zawsze, w każdym czasie, pozostajemy po prostu ludźmi. A ludzie muszą jeść, pomagać sobie, kochać, pomalować usta szminką. Nic nowego pod słońcem, ale w filmie Kim Longinotto stara prawda zyskuje nową siłę. 

Letizia Battaglia patrzy w przyszłość. – Dziś Palermo jest piękne i żywe, mafia zajmuje się biznesem, mafiosi są bardziej inteligentni. Na szczęście prezydent Palermo nie ma z nimi żadnych powiązań – mówiła. 

Dobra wiadomość jest taka, że „Ustrzelić mafię” można obejrzeć na festiwalowych pokazach jeszcze dwa razy: 15 maja o godzinie 17 i 18 maja o godzinie 18. Koniecznie!

Małgorzata Matuszewska

Fot. Docs Against Gravity, Jerzy Wypych

środa, 8 maja 2019

Prawdziwe życie na ekranie



Ekscytujące chwile przed nami. Od piątku do przyszłej soboty w DCF-ie wrocławska odsłona 16. Millennium Docs Against Gravity. Hasło tej edycji wręcz elektryzuje: „Zobacz, czy rozumiesz świat i czy świat rozumie ciebie”.

To oczywiste, że właściwie nie można oddać na ekranie rzeczywistości w całości, 1:1. Już ustawienie kamery sugeruje wizję prezentowanej rzeczywistości.

Mistrzowie dokumentaliści starają się odwzorować to, o czym opowiadają, najbardziej realnie. Są wyjątkowo czuli, najpierw szukając tematów, potem o nich opowiadając.

We Wrocławiu będą najgłośniejsze filmy z festiwali na świecie, warte dostrzeżenia debiuty, czyli znakomite produkcje kina non-fiction ostatnich lat.

Wierzymy w widza i jego ciekawość świata. Jak zawsze nie uciekamy od tematów drażliwych, kontrowersyjnych czy stawiających pytania. Cieszę się też, że w tym roku udało nam się wprowadzić do programu szeroką reprezentację filmów stworzonych przez kobiety – zapowiada Artur Liebhart, dyrektor festiwalu.

Właśnie, kobiety... Festiwal otworzy pokaz filmu „Ustrzelić mafię” („Shooting the mafia”) Kim Longinotto, połączony ze spotkaniem z bohaterką obrazu – Letizią Bataglią, fotoreporterką, w latach 70. ubiegłego stulecia dokumentującą brutalne morderstwa i wpływ sycylijskiej mafii na życie we Włoszech. Na pewno widziała mnóstwo. Po seansie jest spotkanie z Letizią Bataglią, na pewno opowie jeszcze więcej, niż zobaczymy na ekranie. Z publicznością spotka się też włoski fotograf Roberto Timperi.

Czekam niecierpliwie na cały festiwal, ale chyba najbardziej na najnowszy obraz legendarnego reżysera Wernera Herzoga – „Herzog/Gorbaczow” („Meeting Gorbachev”). To on jest twórcą fabularnych obrazów: „Zagadka Kaspara Hausera”, „Stroszek”, „Królowa pustyni” i znakomitych dokumentów. Wśród wielu, w „Lo i stało się: zaduma nad światem w sieci”, człowiek już dojrzały zastanawia się nad fenomenem internetu. Jak niewielu, potrafi dostrzec za siecią człowieka.

W marcu zmarła prekursorka francuskiej Nowej Fali Agnès Vardy, która w „Varda według Agnès” („Varda by Agnès”) stworzyła swój niekonwencjonalny filmowy autoportret. Była bohaterką MFF Nowe Horyzonty i wrocławska publiczność zna ją bardzo dobrze.

Interesuje mnie dokumentalny debiut Petera Jacksona, w którym twórca wykorzystał ponoć zdumiewające materiały wideo z archiwów I Wojny Światowej.

Cieszę się, bo w konkursie o Grand Prix Dolnego Śląska – o Nagrodę Marszałka Województwa Dolnośląskiego powalczy aż trzynaście tytułów. A jednym z nich jest film pochodzącej z Wrocławia Jolanty Dylewskiej „Marek Edelman... i była miłość w Getcie” („And There Was Love in Getto…”).

Cieszę się też z tego, że pierwszy raz organizatorzy zadbali o publiczność, dla której filmy niezbyt często są dostępne. Będą obrazy z audiodeskrypcją i napisami dla niesłyszących. Z audiodeskrypcją i specjalnymi napisami pokazane zostaną: „My Generation” Davida Batty, „Mój przyjaciel robot” („Hi, A.I.”) Isy Willinger, „Stroiciel Himalajów” („Piano to Zanskar”) Michała Sulimy oraz „Pogawędki o drzewach to zbrodnia” („Talking About Trees”) Suhaiba Gasmelbariego.

DCF współorganizuje wrocławską edycję imprezy, a Jarosław Perduta, dyrektor kina, zapowiada, że będzie więcej pokazów i europejska edycja „City Docs” z debatą o przyszłości Unii. Wybory już 26 maja, więc warto porozmawiać o tym, co może stać się z naszą Unią Europejską. A pokaz filmu „Erasmus – obywatele Europy” już w czwartkowy wieczór (16 maja).

Na festiwalu będą goście, muzyczne wydarzenia w klubie festiwalowym Czuła jest Noc, a jedna z moich ulubionych imprez literackich na mapie Wrocławia – Europejska Noc Literatury, planowana na 25 maja, będzie miała swój prolog właśnie na tym festiwalu.

Świetnie, że dokumentalnych klimatów mogą skosztować w tym roku widzowie kin prowadzonych przez Instytucję Kultury Samorządu Województwa Dolnośląskiego „Odra-Film” – w Wałbrzychu, Jeleniej Górze i Legnicy. Tam pokazane zostaną krótkie repliki.

Małgorzata Matuszewska

Fot. materiały prasowe 

wtorek, 7 maja 2019

Fascynująca Czarna Ameryka




Afroamerykańska kultura nie jest w Polsce zbyt dobrze znana, a przecież warto ją zgłębiać, bo jest przebogata. Przybliża ją Marta Wróbel, dziennikarka, aktywistka kulturalna, od lat zajmująca się kulturą czarnych Amerykanów.

Jest niewątpliwie czym się zajmować i co poznawać, kultura afroamerykańska to gorący tygiel. We Wrocławiu gościć będzie przez dwa dni, w czwartek w DCF-ie, w piątek w Nietocie.

To spełnienie moich marzeń – mówi Marta Wróbel, pomysłodawczyni i organizatorka obu imprez. – Chcę pokazać różne oblicza tzw. Czarnej Ameryki, od poważnych spraw społecznych po lżejsze tematy popkulturalne, muzyczne, filmowe. Wpływ Afroamerykanów na współczesną kulturę popularną jest nie do przecenienia, nie tylko w USA. Od wszechobecnej kultury hip-hop, przez modę, film, po kulinaria. Chcę opowiadać ciekawe historie, bawić, ale i edukować. Mam nadzieję, że tegoroczna Czarna Ameryka to początek czegoś większego, cyklicznego – dodaje.

Czwartek w DCF-ie będzie oczywiście filmowy. Zobaczymy świetny film „Monsters and Men” – debiut Reinaldo Marcusa Greena, nagrodzony na Sundance Film Festival. Tym samym, który jest Mekką niezależnego kina! Już pokazać swój film na tym festiwalu jest czymś, czym warto się pochwalić, zdobyć nagrodę to wielkie wydarzenie.

Tam zaczynali m.in. Quentin Tarantino, Jim Jarmusch. Polskie „Córki dancingu” przyniosły Agnieszce Smoczyńskiej Specjalną Nagrodę Jury, Michał Marczak został nagrodzony za reżyserię dokumentu „Wszystkie nieprzespane noce”.

Ale wróćmy do afroamerykańskiej kultury. Reinaldo Marcus Green w swoim zeszłorocznym filmie zajął się aktem przemocy, który ma konsekwencje dla społeczności, choć jest pojedynczy. Na Brooklynie ginie czarnoskóry mężczyzna, zastrzelony przez policjanta. Wydarzenie zostało zarejestrowane na telefonie świadka, młodego ojca, nagranie pokazuje brutalność i rasową dyskryminację władzy... Autor nagrania staje przed dylematem, czy udostępnić je mediom. Zdarzenie zmienia życie czarnoskórego policjanta (John David Washington) i nastolatka (Kelvin Harrison Jr.).

John David Washington za swoją rolę został nominowany do prestiżowej nagrody Independent Spirit Awards. Aktor stał się znany dzięki występowi w filmie „Czarne bractwo. BlacKkKlansman” Spike'a Lee, nagrodzonemu Grand Prix w Cannes.

„Monsters and Men” to właściwie zestaw samych ważnych nazwisk, bo Anthony Ramos i Jasmine Cephas Jones grają w musicalu „Hamilton”, świetnie przyjmowanym na Broadwayu, autorem muzyki jest Kris Bowers, a przecież dźwięki jego autorstwa goszczą w „Green Book”, pięknej opowieści o przyjaźni, którą wyreżyserował Peter Farrelly, zdobywca Oscara dla najlepszego filmu roku (wśród innych oscarowych statuetek i nagród).

Po seansie o filmie i muzyce hip-hopowej rozmawiać będą goście Marty Wróbel: Dawid Bartkowski – dziennikarz, dyrektor artystyczny Polish Hip-Hop Festival i Radek Miszczak – dziennikarz i aktywista muzyczny, współautor książek: „Beaty, rymy, życie. Leksykon muzyki hip-hop", „Dusza, rytm, ciało. Leksykon muzyki r&b i soul", przez lata promotor festiwalu Hip-Hop Kemp PL.

To nie koniec atrakcji, bo planowane jest też afterparty i poczęstunek: regionalne wina z Winnicy Moderna i sery z Przetwórstwa Farmerskiego Sery Ślubowskie. Swój set zagra Wojtek Furmaniak – wrocławski DJ i promotor imprez. 

Klubowo i wciąż o Czarnej Ameryce


W piątek ciąg dalszy imprezy, w klubowych klimatach Nietoty (Nietota mieści się przy ul. Kazimierza Wielkiego 50). Wieczór (początek o godzinie 22) zostanie poświęcony jednemu z najlepszych i najpopularniejszych raperów na świecie – Jayowi-Z. W ramach Tribute to Jay-Z Party specjaliści od czarnych brzmień: DJ Creon, Dejot i Funk Fu, zagrają oryginalne utwory rapera, edity i remiksy jego przebojów, znane i mniej znane featuringi i kompozycje, z których sample zostały przez artystę wykorzystane.

Dlaczego Jay-Z? Otóż Marta Wróbel informuje, że raper wychował się w Marcy Projects, w brooklyńskiej dzielnicy Bedford-Stuyvesant, gdzie toczy się akcja filmu. Niewątpliwie to miejsce miało wpływ na jego artystyczną działalność. W dodatku Jay-Z ma w tym roku 50. urodziny. Co prawda dopiero w grudniu, ale my obchodzimy je już teraz. 

Małgorzata Matuszewska 

Fot. materiały prasowe