sobota, 23 października 2021

Licencja na przewidywanie. O schematach w „Bondzie”

Źródło: filmweb.pl

Każdą historię o Bondzie możemy porównać do meczu piłki nożnej. Nie chodzi tu o przypadkowy mecz, gdzie niewiadomą jest, kto wygra. W rozgrywce pomiędzy drużyną najlepszą, międzynarodową, a jakąś małą, lokalną, wszyscy wiemy, kto zwycięży, jakie będą reguły i zasady na boisku. Jaki jest więc sens oglądania tego meczu? Przyjemnością będzie obserwowanie, jakich mistrzowskich zagrań i sztuczek użyje lepsza drużyna, by pokonać przeciwników. To samo zjawisko nam towarzyszy przy czytaniu lub oglądaniu zmagań agenta 007.

James Bond jest obecnie popkulturową ikoną szpiegowskiego kina akcji. Postać została powołana przez Iana Fleminga i jest głównym bohaterem sagi o misjach agenta 007. Umberto Eco szczegółowo poddał analizie formułę narracyjną, którą Fleming zastosował we wszystkich powieściach o Bondzie. Strategię, którą Eco uważa za podstawę sukcesu sagi 007. Wydawać by się mogło, że ogrom inwencji twórczej, kreacji, błyskotliwych i niespotykanych dotąd zwrotów akcji, które nieustannie zaskakują widza, jest jedynym przepisem na sukces danej historii. Nic bardziej mylnego. „Bond”, książkowy czy filmowy, zawiera nie tylko szereg powtarzających się, charakterystycznych motywów, lecz również cała oś akcji opiera się na schemacie – pewnej grze przesądzonej, banalnej treści.

Na ekranie napotykaliśmy stałe sekwencje tytułowe, „dziewczyny Bonda”, megalomańskie czarne charaktery, misje od M, gadżety Q, flirt z Moneypenny, bronie, samochody, spotkania z sojusznikami, sceny pościgów, międzynarodowe lokacje czy nieśmiertelne teksty, jak „Bond, James Bond” i (martini) „wstrząśnięte, niezmieszane”. Jednak proza Fleminga sięga głębiej, jeśli chodzi o mechanizm powtarzalności i pewnej dozy przewidywalności.

Słynna sekwencja z lufą pistoletu. Źródło: screenrant.com

Powieści Fleminga są skonstruowane na zasadzie kontrastu, co oczywiście wzbudza większe zainteresowanie u odbiorcy. Dodatkowo pozwala na pewną stałość poprzez zminimalizowanie zmian. Opozycje te są przedstawione jako:

A. Bond — M
B. Bond — Czarny Charakter
C. Czarny Charakter — Kobieta
D. Kobieta — Bond
E. Wolny Świat — Związek Radziecki
F. Wielka Brytania — Kraje nieanglosaskie
G. Obowiązek — Poświęcenie
H. Chciwość — Ideał
I. Miłość — Śmierć
J. Improwizacja — Planowanie
K. Luksus — Wyrzeczenia
L. Natura wyjątkowa — Umiar
M. Perwersja — Niewinność
N. Lojalność — Nielojalność

Relacja Bonda z M prezentuje się jako podrzędność i nadrzędność, gdzie to M dysponuje wszystkimi informacjami i powierza zadania. Bond zawsze reprezentuje męskość i urodę w przeciwieństwie do Czarnego Charakteru, którego brzydota i aseksualność jest elementem stałym. Dodatkowo przychodzi on na świat w strefie etnicznej obejmującej kraje słowiańskie, Europy Środkowej lub basenu Morza Śródziemnego. Relacja ta reprezentuje sumę opozycji punktów E – N, gdzie Bond jest nośnikiem wszelkich przeciwstawnych cech. Szczególnie wyróżnia go lojalność wobec brytyjskiego wywiadu, anglosaski umiar kontrastujący z ekscesami, wybór wyrzeczenia i poświęcenia przeciw ostentacyjnemu luksusowi, improwizacja kontra chłodne planowanie skazane na klęskę, ideał ponad chciwością.

Nie ma agenta 007 bez towarzyszącej mu Kobiety. Jest ona schematem samym w sobie, gdzie opisuje się ją jako piękną i dobrą, lecz z powodu ciężkich doświadczeń za młodu stała się nieszczęśliwa, oziębła i nieufna. Te traumatyczne doświadczenia w jakiś sposób przyczyniły się do jej zależności z Czarnym Charakterem, a w momencie rozgrywania akcji jest przez niego w jakiejś formie tyranizowana. Jednak dzięki spotkaniu z Bondem Kobieta stanie się znów pełna życia. Agent 007 zostanie jej kochankiem, jednak na koniec ją straci. Tak jest, Bond traci wszystkie Kobiety z własnej lub cudzej woli.

Pierwsza powieść o Bondzie z okładką wydana w 1960 roku, zanim Sean Connery został obsadzony jako Bond. 
Źródło: Jeremy Crawshaw – Flickr

W książkach Fleminga gry hazardowe mają kluczowe i symboliczne znaczenie. Bond i podczas partyjki, i w ostatecznym rozrachunku zwycięży z Czarnym Charakterem. Zresztą cała powieść jest grą, a jej struktura opiera się na macie w ośmiu posunięciach, które prezentują się następująco:

A. M wykonuje ruch i daje zlecenie Bondowi.
B. Czarny Charakter wykonuje ruch i pojawia się przed Bondem.
C. Bond wykonuje pierwszy ruch i daje pierwszego mata Czarnemu Charakterowi – albo Czarny Charakter daje pierwszego mata Bondowi.
D. Kobieta wykonuje ruch i pojawia się przed Bondem.
E. Bond podporządkowuje sobie Kobietę: zostaje jej kochankiem lub zaczyna ją uwodzić.
F. Czarny Charakter więzi Bonda (z Kobietą albo bez lub każde oddzielnie).
G. Czarny Charakter torturuje Bonda (czasami również Kobietę).
H. Bond pokonuje Czarny Charakter (zabija go lub jest obecny przy jego zabiciu).
I. Bond rekonwalescent przeżywa romans z Kobietą, którą następnie utraci.

Ten schemat pozostaje niezmienny w tym sensie, że wszystkie elementy są zawsze obecne. Kolejność posunięć nie zawsze musi być taka sama oraz mogą występować różne ich warianty. Na przykład „Goldfinger” jest skonstruowany według schematu BCDEACDFGDHEHI. Poszczególne elementy też nie zawsze interpretujemy dosłownie. Chociażby tortury – nie muszą być fizycznym cierpieniem, a mogą być przedstawione jako bolesna ucieczka.

Obok podstawowych posunięć występują już bardziej zindywidualizowane elementy poboczne, które wzbogacają akcję w nieprzewidziane sytuacje, nie zmieniając jednak przy tym stałego schematu. Dodaje to atrakcyjności poszczególnym częściom, lecz nie jest to przykład jakiejś niesamowitej fantazji i polotu, bo finalnie i tak suspens wynika z sekwencji zdarzeń całkowicie przewidywalnych.

Jak to więc działa, że bondowskie historie szpiegowskie, pełne akcji, zdobyły globalną sławę, przyciągając masę czytelników i odbiorców? Przecież są to opowieści do bólu przewidywalne, niczym niezaskakujące przez kolejne tomy czy filmy. Według Eco to właśnie powtarzalność schematu przyczyniła się do sukcesu serii o agencie 007. Dzięki stale przestrzeganej rutynie odbiorca ma poczucie obcowania z czymś poznanym, a to z kolei nie wymaga skupienia czy dogłębnego oswajania się. Mimo że wszyscy dokładnie wiemy, jakimi zasadami rządzą się „Bondy” oraz jak się zakończą, to dzięki wyżej wspomnianym wątkom pobocznym oraz stosowaniu inwersji w schemacie (jak w przykładzie „Goldfingera”), nie będziemy znudzeni czy obarczani ciągłą powtarzalnością.

Źródło: filmweb.pl

Faszyzm, rasizm, cynizm, seksizm, kult wyjątkowej jednostki, kult przemocy, sadyzm, snobizm, erotomania czy zgorszenie moralne to oskarżenia padające w kierunku poprzednich serii. Jednakże popularność kina bondowskiego i żywotność agentów 007 wynika z tego, że każdy z nich odbijał aktualną wówczas rzeczywistość. W kinie przełomową erę Bonda rozpoczęło „Casino Royale” z Danielem Craigiem. Nie mówię, że schemat został całkowicie zduszony, gdyż dalej występują chociażby podstawowe posunięcia, a bohater jest błyskotliwym, wyedukowanym, wytrenowanym do każdego zadania zawodowcem, lecz widać pewne dopasowanie do realiów XXI wieku. Na przykład kobiety pojawiły się z bardziej rozbudowanymi historiami, dominując na ekranie i wprowadzając coś nowego. Przez lata M była przecież Judi Dench. Moneypenny zaś przestała być podkochującą się w Bondzie sekretarką, a stała się postacią niezależną od agenta 007 czy motylków w brzuchu.

Craig sprawił, iż Bond stał się bardziej ludzki. To już nie jest ta sama, nieco przerysowana postać męskiego cwaniaka, jak kreacja Moore’a czy Connery’ego, którzy za nic mieli konwenanse obyczajowe. Agent Craiga to czasami emocjonalny wrak, raz po raz solidnie obrywający, zdradzany i ścigany jak zwierzyna. Ma zarysowaną emocjonalną stronę. Nie jest on tylko idealną maszyną do zabijania w rękach MI6, ale przede wszystkim człowiekiem z krwi i kości, który czasem ignoruje polecenia, snuje refleksje, zakochuje się, cierpi, mści się, a kiedy jest już wyczerpany, po prostu idzie na emeryturę. W „Nie czas umierać” widzimy konsekwentne pokłosie tych zmian. Jamesa Bonda pozbawiono prawie wszystkiego, nawet jego słynnego numeru.

Jaka przyszłość czeka bondowskie uniwersum? Widzowie będą potrzebować nowej twarzy, która stanie się symbolem serii. Twarzy, która będzie nośnikiem nowych ideologii, a może i nawet nowych schematów? Jedni dopasowują aktorów pod to, co już nam jest znane, zaś inni sugerują, że czas przerwać bondowski ciąg z białym, heteroseksualnym, anglosaskim mężczyzną. Na dużym ekranie 007 był zawsze zastępowany przez nowszy model. Dopóki wpływy z tego tytułu będą rosły, zapewne nie zamierza on w najbliższym czasie zniknąć z rynku.

Milena Debrovner

Na podstawie: Umberto Eco „Struktury Narracyjne u Fleminga”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz