piątek, 9 października 2020

Czas na zombie – czyli jak George A. Romero zmienił gatunek horroru


George A. Romero prawdopodobnie nie spodziewał się, że jego filmowy debiut wpłynie w tak istotny sposób na historię kina. Noc żywych trupów z 1968 roku rozpoczęła trwającą do dziś fascynację zombie movies

To właśnie amerykański reżyser zaszczepił w kulturze masowej wizję zombie jako postaci, która – choć wygląda jak człowiek – porusza się powolnie i spożywa ludzkie mięso. Użycie czarno-białej taśmy oraz niekonwencjonalne, wymuszone niskim budżetem, rozwiązania na planie filmowym sprawiły, że obraz Romero do dziś wywołuje emocje. Ponadto, choć reżyser odcinał się od interpretacji jego produkcji w kluczu społeczno-politycznym, Noc żywych trupów stanowi ciekawą analizę amerykańskiego społeczeństwa.

Rok premiery filmu był gorącym okresem w Stanach Zjednoczonych. Takie wydarzenia, jak trwająca zimna wojna, konflikt w Wietnamie, walka o równość rasową, a także zamach na Martina Luthera Kinga, wzmagały wśród Amerykanów poczucie niepewności. Noc żywych trupów stała się (nie)świadomym manifestem, że prawdziwym zagrożeniem dla człowieka jest drugi człowiek. W tym filmie śmierć niesie postać wyglądająca jak każdy z nas. Piwnica, w której schronią się bohaterowie, przypomina bunkier przeciwatomowy. Wytworzona przez Romero rzeczywistość pozbawiona jest nadziei na jakąkolwiek poprawę.

Warto dodać, że główną rolę w filmie otrzymał Duane Jones – czarnoskóry amerykański aktor. Choć George A. Romero opowiadał w wywiadach po latach, że Jones otrzymał angaż po prostu dlatego, że był najlepszy, z pewnością reżyser musiał mieć świadomość tego, jak jego decyzja zostanie odebrana. Do czasu produkcji Nocy żywych trupów aktorzy pochodzenia afroamerykańskiego 
zasadniczo nie byli obsadzani w pierwszoplanowych rolach, zwłaszcza w horrorach. U Romero wybór ten miał jeszcze silniejszy wydźwięk, bowiem pozostali członkowie obsady byli biali. Kluczowa w tym kontekście jest ostatnia scena – aby nie spojlerować, zaznaczę jedynie, iż warto zwrócić na nią uwagę w kontekście konfliktów rasowych.

Co najważniejsze, amerykański twórca zredefiniował gatunek horroru. W uprzednich produkcjach zło, a precyzując potwory, przychodziły z zewnątrz. Z pomocą nauki lub wynalazków zwykle udawało się je pokonać (na przykład poprzez wbicie kołka w serce wampira). Nieodzownym elementem walki z kreaturami była współpraca bohaterów, którzy zawierali porozumienie pomimo różnic charakteru czy poglądów. Tymczasem w Nocy żywych trupów wrogowie byli częścią ludzkiego świata – "braćmi i siostrami". Co więcej, w światku naukowym czy politycznym nie było pomysłów, jak walczyć z zombie. Protagoniści nie zawiązują pomiędzy sobą nici porozumienia, co wywoła tragiczne skutki.

George A. Romero zrealizował swój obraz w duchu kina gore. Celem tej odmiany horroru jest nie tyle wystraszenie widza, co zaszokowanie i wzbudzenie obrzydzenia wywołanego ukazaną na ekranie przemocą. Kanibalizm, okaleczenia oraz duża ilość krwi sprawiły, że reżyser rozważał nawet usunięcie niektórych scen z filmu. Dziś seans Nocy żywych trupów już tak nie szokuje. Przywykliśmy do wymyślnych śmierci oraz przemocy na wielkim ekranie. Nie zmienia to jednak faktu, iż dzieło Romero wciąż cieszy się ogromną popularnością na tak zwanych seansach o północy (midnight movie).

Dzięki amerykańskiemu twórcy zombie przerażają już od półwiecza. Twórczość George A. Romero stanowiła inspirację dla innych artystów nie tylko w światku kinematografii, ale także w literaturze czy grach komputerowych. Odwołania do tego twórcy niekiedy są nieoczywiste – warto zwrócić uwagę choćby na film Jordana Peele’ego To my, w którym dochodzi do walk pomiędzy amerykańską rodziną a jej odzwierciedleniem na zasadzie alter ego. Stanowi to rozbudowanie myśli Romero, iż zagrożenie ma bardziej ludzką twarz, niż wydawałoby się to na pierwszy rzut oka.

Maja Jankowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz