środa, 18 marca 2020

Superbohaterki



Kobiety przejmują dowodzenie w kolejnych dziedzinach zarezerwowanych dla mężczyzn. Choć liczba kobiet pracujących w branży kinematograficznej w 2019 jest historycznie najwyższa, to i tak mężczyźni mają przewagę liczbową (stosunek 4:1) w kluczowych rolach takich jak reżyser czy scenarzysta. Rok 2020 to czas, gdy za kamerą największych blockbusterów stoją właśnie reżyserki. Kobiety zaczynają być dostrzegane w przemyśle filmowym również w Polsce. Kilka dni temu w Warszawie zakończył się HER Docs Film Festival, prezentujący najlepsze filmy dokumentalne autorstwa kobiet.

Ciekawym zabiegiem jest rozpoznanie rodzaju gramatycznego słowa sztuka. Określamy je jako rodzaj żeński. Paradoksalnie to mężczyźni „rządzą” szeroko rozumianą branżą kreatywną. Według raportu Dr. Stacy L. Smith i USC Annenberg Inclusion Initiative z 2 stycznia 2020 roku kobiety stanęły za kamerą 12 spośród 100 największych produkcji w minionym roku, a procent filmów, w których to kobieta gra rolę pierwszoplanową, wzrasta z roku na rok (2018 – 39%, 2017 – 33%). USC Annenberg Inclusion Initiative to inicjatywa szkoły komunikacji i dziennikarstwa (USC Annenberg), która pracuje na trzech szerokich płaszczyznach: researchu, rzecznictwa oraz opracowania działań zwalczających nierówności społeczne. Poprzez najnowsze badanie sprawdzona została różnorodność rasowa oraz etniczna ponad 1300 popularnych filmów w okresie 2007 – 2019.

Nadchodzące lata zapowiadają się naprawdę ciekawie pod względem kobiecej perspektywy w kinematografii. Jesteśmy po premierze filmu „Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn)” Cathy Yan, który manifestuje girl power pełną parą. Słowo „emancypacja” w tytule nie jest przypadkowe, przecież Harley Quinn ma się z czego wyzwalać. Pod ogromem makijażu bohaterka skrywa poważne psychologiczne blizny. A przed nami wciąż „Black Widow” Cate Shortland, „Wonder Woman 1984” Patty Jenkins i „Eternals” Chloé Zhao. Trzeba zauważyć, że wszystkie wymienione tytuły są filmami komiksowymi, wynoszącymi damskie postacie na piedestał i pokazującymi, jak tytułowe bohaterki radzą sobie z rzucanymi pod nogi kłodami. Za wszystkimi tymi pozycjami stoją reżyserki, które przedstawiają kobiety jako superbohaterki. Tym samym, prawie wszystkie zaplanowane na 2020 rok blockbustery bazujące na komiksach są realizowane przez kobiety. To naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że początkowo mało który film realizacji Marvel Cinematic Universe spełniał test Bechdel-Wallace (wskaźnik aktywnej obecności kobiet w treściach kultury). 

Sam test Bechdel-Wallace jest używany w celu pokazania wynikającego z seksizmu braku równości między płciami. Jest jeden warunek, który trzeba spełnić, by otrzymać certyfikat testu Bechdel: w filmie muszą pojawić się minimum dwie posiadające imię postacie kobiece, które prowadzą ze sobą rozmowę dotyczącą czegoś innego niż mężczyźni. Wydaje się proste, ale fakty mówią same za siebie. Jedynie połowa produkcji spełnia te kryteria. 

Przed „Wonder Woman” i „Kapitan Marvel” wszyscy myśleli, że superbohaterki najzwyczajniej w świecie się nie sprzedadzą, więc nikt takich filmów nie kierował do produkcji. Wydawnictwo DC Comics starało się wyjść naprzeciw potrzebom pewnych siebie kobiet z inicjatywy amerykańskiego psychologa Williama Moultona Marstona. Dzięki niemu wydano pierwszy zeszyt z przygodami Wonder Woman – postaci o sile supermana i kobiecym powabie. W momencie, gdy Wonder Woman stawała się coraz mocniej zakorzenionym archetypem kobiety, Marston zmarł, a jego superbohaterka została otulona klasycznymi, krzywdzącymi stereotypami – jej rola ograniczała się do opiekowania się dziećmi, pracowała jako sekretarka ukochanego. 

Komiksy są o tyle specyficznym gatunkiem, że pierwotnie grupą docelową były nie dość, że dzieci, to jeszcze konkretnie chłopcy. Nie ukrywajmy, dziewczynki raczej były (w niektórych przypadkach wciąż są) wychowywane tak, aby być „dobrą żoną”, „dobrą gospodynią”, „dobrą matką”. Przecież skądś się musiał wziąć pomysł na zabawkową kuchenkę, wózek z zabawkowym niemowlakiem, zabawa w dom. Na szczęście, zmiany są już dostrzegalne, chociażby w ten sposób, że więcej filmów komiksowych: umieszcza kobietę w roli wiodącej, przechodzi test Bechdel-Wallace, jest reżyserowanych przez kobiety. 

Swego rodzaju przełomem dla Marvel Cinematic Universe była postać Carol Danvers aka Kapitan Marvel. Podczas epilogu „Avengers: Wojna Bez Granic”, w obliczu przegranej grupy Mścicieli z Thanosem (która wiązała się ze zniknięciem połowy ludzkości), Nick Fury sięga po pager i wzywa. Nie wiemy kogo. Widzimy jedynie logo. Potem dowiadujemy się, że wezwał Kapitan Marvel. Intensywny znaczeniowo zabieg. Oglądając film dostrzegamy ich jeszcze więcej. Zniszczenie standu z Arnoldem Schwarzeneggerem (symbolem maskulinizmu lat 90.). Uniezależnienie się od krótkowzrocznego mentora, ślepo kierującego się decyzjami Supreme Intelligence (które, swoją drogą, rządziło całym społeczeństwem Kree – ojczyzną tytułowej bohaterki).

Właśnie takie małe rzeczy utrwalają nowy archetyp kobiety. Ale na jak długo?


Natalia Sobkowiak

Fot. materiały reklamowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz