Najlepszą spośród trzech ekranizacji prozy Michela Houellebecqa pozostają „Cząstki elementarne” - jego najwybitniejsza wciąż powieść. Książka ukazała
się we Francji w roku 1998 i zyskała ogromny rozgłos. Dzięki niej Houellebecq
zdążył zostać jednym z najciekawszych pisarzy XX wieku, a towarzystwo, jak
wiadomo, miał wspaniałe, choćby w samej Francji. Dla czytelników w Polsce
będzie pisarzem XXI wieku - jego powieść w przekładzie Agnieszki
Daniłowicz-Grudzińskiej ukazuje się u nas dopiero w roku 2004, również z
miejsca wywołując duży ferment w środowiskach intelektualistów wszelkiej maści,
początkowo szczególnie tych o konserwatywnych poglądach.
Dwa lata
później na ekrany kin wchodzi film na podstawie „Cząstek”. Po krótkich przepychankach wśród francuskich
producentów, prawa do powieści nabył producent niemiecki i powierzył reżyserię
filmu mało znanemu reżyserowi Oskarowi Roehlerowi. Wśród odtwórców głównych ról
są między innymi gwiazdorzy niemieckiego kina tacy jak Moritz Bleibtreu i
Franka Potente, znani polskim widzom z kultowego filmu Toma Tykwera „Biegnij
Lola, biegnij” oraz mniej znani Christian Ulmen i Martina Gedeck.
Myśląc o
tej adaptacji, wspominam teatralną premierę „Cząstek”, która odbyła się we
wrocławskim Teatrze Polskim dwa lata później. Reżyserował Wiktor Rubin, a
główne role grali Kinga Preis, Adam Cywka, Mariusz Kiljan. Wydarzenie tym
świetniejsze, że gościem teatru był autor. Dzień przed premierą Houellebecq
spotkał się z publicznością w Maglu literackim, rozmowę prowadził Stanisław
Bereś. Mogliśmy wtedy przyjrzeć się na żywo tej bardzo dziwnej, tajemniczej
postaci. Organizowałam to spotkanie, a potem na nabitej do ostatniego miejsca widowni
Sceny na Świebodzkim przysłuchiwałam rozmowie i pamiętam, jaka było to udręka.
Po każdym pytaniu Beresia rozlegała się kilkuminutowa cisza, a potem Houellebecq
odpowiadał coś niejasno, zawile i na granicy słyszalności. Cały czas palił
papierosa, trzymając go między środkowym i serdecznym palcem. Wydawał się
postacią ekscentryczną: niedbale ubrany i rozczochrany. Dzień później oglądał z
wrocławską publicznością premierowe przedstawienie, które nie bardzo mu się podobało.
Chwalił tylko rolę Kingi Preis (grającą Annabelle) – wzruszyła go, mimo że oczywiście
nie rozumiał słowa po polsku. Po premierze towarzyszył twórcom przedstawienia
podczas after party – mało mówił, kiwał się na krześle, odpalając kolejne papierosy,
z rzadka wdając się z kimś w rozmowę – ale siedział do końca.
Michel Houellebecq we Wrocławiu
Niewiele wtedy
wiedzieliśmy o tym, co to za postać – dziś Houellebecq jest absolutną gwiazdą
literacką, niejednoznaczną i paradoksalną osobowością. To pisarz, który sporo
robi, żeby wytworzyć wokół siebie atmosferę tajemnicy z jednej strony, z
drugiej – w tym paradoks – jego powieści są utkane z całej masy faktów z jego
życia (oczywiście poddanych literackiej obróbce), boleśnie szczerych i wprost
czerpiących z niewesołej biografii.
Bawi się
swoim publicznym wizerunkiem celebryty literackiego à rebours. Jego powierzchowność
jest zjawiskowa, dzięki kontrowersyjnym wypowiedziom, powieściom, skandalom, a
też bogactwu (popularność i poczytność uczyniła z niego jednego z najbogatszych
pisarzy w Europie) – jest absolutnie niepowtarzalną i dziwaczną gwiazdą, na
którą media mają szczególny focus (wieści o jego najnowszym ślubie znalazłam na
Plotku).
Jest
artystą, który poszukuje nowych form, nie poprzestając na literaturze, której
okazał się mistrzem. Wchodzi w niezwykłe projekty - takim było „Porwanie Michela
Houellebecqa” (2014, reż. Guillaume Nicloux), mocument o tym, jak Michel został
porwany i jest przetrzymywany dla okupu u pewnej polskiej, przaśnej rodziny
emigranckiej. Opowieść o syndromie sztokholmskim, wykorzystująca mit i legendę Houellebecqa
jako postaci niebezpiecznej i kontrowersyjnej. Albo filmowy esej - eksperyment,
który pisarz zrealizował wspólnie z Iggym Popem - „Przeżyć: metoda
Houellebecqa” - ujmujące, oparte na prostym pomyśle dziełko, doradzające
wrażliwcom, jak przeżyć w świecie, który zszedł na psy.
Przeżyć: metoda
Houellebecqa
Oddzielną
sprawą jest „polityczność” tego, co pisze w swoich książkach, a potem „wygaduje”,
jeszcze ostrzej, w wywiadach. Wiele jest „złotych myśli”, którymi uwielbiał
nokautować dziennikarzy: „prostytucja jest takim błogosławieństwem, że powinna
być refundowana z budżetu państwa”, albo: „islam jest najgłupszą religią świata”
– ta druga wypowiedź zresztą drogo go kosztowała. Skończyła się m.in. rozprawą
sądową i zdemolowaniem jego domu w Irlandii – paradoksalnie (znów) zamachy na
WTC uratowały jego karierę – zamiast rasistą został profetą.
Nieco
światła rzuca na tę fascynującą postać wydana również w Polsce biografia pióra
Denisa Demonpiona – szczególna, bo nieautoryzowana, powstała wbrew
Houellebecqowi, bez jego zgody, bez udzielenia choćby wywiadu. Biograf odnalazł
za to rodziców pisarza, kolegów, sąsiadów i, z tego co usłyszał, odtworzył
historię jego życia. Czytelnicy Houellebecqa, zwłaszcza ci, którzy dobrze
pamiętają „Cząstki elementarne” będą zaskoczeni, jak wiele faktów z tej
biografii znają.
Michel
Houellebecq naprawdę nazywa się Michel Thomas, zmienił nazwisko wraz ze swoim
literackim (poetyckim) debiutem. Wtedy też, w pierwszych notach biograficznych,
które o sobie pisze, fałszuje datę urodzenia, odmładzając się o dwa lata. Nie
ma szczęśliwego dzieciństwa. Jego matka, aktywistka, silnie związana z ruchami
lewicowymi, z zawodu lekarka – Janine Ceccaldi – niedługo po jego urodzeniu,
rezygnuje z wychowania go, dochodząc do wniosku, że się do tego nie nadaje i
nie pogodzi pracy lekarza z wychowywaniem dziecka. Rozstaje się z jego ojcem
Rene Thomasem, który też umywa ręce i Michel trafia do babć. Początkowo do
ukochanej babci Henriety – matki ojca, potem, na jakiś czas, do Algieru, do
rodziców matki, by znów wrócić do Henrietty i być przez nią wychowywanym do
dorosłości. Brak miłości ze strony matki i opuszczenie przez rodziców będą w
jego życiu i twórczości jednym z najważniejszych tematów i traum.
Czas
gimnazjalny spędzony w internacie to kolejny straszny etap. Jak bardzo Houellebecq
musiał być pogubiony na swojej życiowej drodze niech świadczy fakt, że po
liceum (we Francji nazywa się to klasą przygotowawczą) idzie na studia rolnicze!
- oczywiście kompletnie się do tego nie nadając. Ale okres spędzony na agro-uczelni
był chyba pierwszym w miarę stabilnym i przyjemnym czasem w jego życiu. Towarzystwo
było miłe, mało nauki, dużo życia towarzyskiego, w którym Michel skromnie, ale
jednak, uczestniczył. Z epizodem rolniczym w jego życiu wiąże się też epizod
polski – w ramach praktyk Michel trafia do Polski i odbywa je w PGR-ach, gdzie
demonstrowany mu jest wpływ nawozów azotowych na uprawę kapusty. Odwiedza też
Gdańsk i Auschwitz i to zajmuje go bardziej niż warzywa. W rolniczej szkole
powoli ujawniają się jego inklinacje w kierunku bycia artystą – współprowadzi
pismo literackie „Karamazow” i kręci, zdaje się grafomański, horror pt. „Cierpienie
kryształu”. Potem nieoczekiwanie spędza dwa lata w szkole filmowej, pokonuje na
starcie wielu starających się tam dostać kandydatów, ale kończy ją bez wielkich
sukcesów. I znów nic z tego nie wynika. Po studiach jest nikim, nie może
znaleźć pracy, tuła się po urzędniczych stanowiskach, zostaje ojcem, rozwodzi
się, ma poczucie absolutnej klęski, frustracji i bezsensu. I dopiero z tej
depresji podnosi go literatura. Najpierw jako poeta i eseista przeciera sobie
ścieżkę, a potem siłami swojego talentu i koneksji kobiety, która się w nim
zakochuje – Marie Pierre Goutie – debiutuje jako pisarz powieścią „Poszerzenie
pola walki”, która jest na tyle nową i bezkompromisową propozycją, że od razu
zyskuje rozgłos. Cztery lata później Houellebecq wydaje absolutną petardę – „Cząstki
elementarne” – i staje się, mimo naprawdę bardzo trudnego do zapamiętania (i do
zapisania) nazwiska, jednym z najsłynniejszych pisarzy świata.
Co
takiego jest w „Cząstkach elementarnych”, że świat oniemiał i zafascynował się tą
książką? Obezwładniająco szczera i bezlitosna wizja świata, w którym człowiek
zachodu jest istotą niezdolną do miłości, samotną i cierpiącą. Silne
przekonanie, że wszystkie utopie są martwe, że jesteśmy skazani na klęskę, ale
zanim ona nastąpi, będziemy dręczeni przez pożądanie i zdurniałe: kulturę,
popkulturę, politykę i stosunki społeczne, z których sami uczyniliśmy karykaturę.
Snuje mocne rozważania na temat nędzy życia seksualnego współczesnych ludzi, głosząc
tezę, że po rewolucji obyczajowej lat 60-tych, stało się ono nowym, bezlitosnym
polem walki. Głosi przekonania z pogranicza rasizmu, jedyny ratunek widzi w
eugenice, narażając się zresztą na ostrą krytykę (jest oskarżany o głoszenie
tez Hitlera i dr Mengele). Happy end, według jego prognozy, będzie polegał na
tym, że zanim wymrzemy jako gatunek, światli ludzie spośród nas zdążą sklonować
i zaprogramować nowego człowieka, uwolnionego od źródła swojego nieszczęścia –
pierwotnych popędów. To tak w skrócie. Jedzie bezlitośnie po wszystkich, ze
szczególnym upodobaniem po kontestatorach z lat 60-tych. A przecież to czas, który
wielu ludziom kojarzy się z wybawieniem. Bunt, jaki wtedy wybuchł, przyniósł
nam wolność w wielu sferach, choćby zniesienie cenzury obyczajowej w sztuce.
Warto sobie przypomnieć, że w takiej na przykład Wielkiej Brytanii dopiero w
1967 roku zniesiono prawo, według którego za sodomię groziło dożywocie. W tym
samym roku w Stanach Zjednoczonych zawieranie małżeństw wielorasowych przestało
być przestępstwem. To też rok, kiedy do powszechnego obiegu wypuszczono pigułki
antykoncepcyjne - tylko parę rzuconych ad hoc przykładów, z niedalekiej przeszłości,
zaledwie 53 lata temu.
Houellebecq
ocenia te czasy inaczej i w wywiadach mówi wprost, że czuje się ofiarą tamtych
przemian. To one odebrały mu rodziców, dzieciństwo i stabilny rozwój, a przyniosły
chaos – bezmyślny kult młodości, upadek autorytetów, rozpad związków
międzyludzkich dających oparcie. Jak to teraz zrównoważyć? Te wszystkie oskarżenia
znajdziemy w „Cząstkach elementarnych”. Są bolesnym rozliczeniem ze swoim
życiem, z bliskimi. Z ekshibicjonistyczną szczerością został tu przedstawiony los
ludzki – ponury i prawdziwy. To zdecydowało o ważności tej książki. Oprócz tego
jej forma, w której naukowe i eseistyczne części pomieszane są z fascynującą i
świetnie napisaną historią. Bohaterami są bracia Michel i Bruno – jeden
urodzony w 1956 roku - jak Michel Thomas, drugi dwa lata później - jak w
sfałszowanej notce biograficznej Houellebecqa, która do dziś obowiązuje. Obaj
porzuceni przez matkę lewaczkę i hipiskę, która nazywa się w powieści, tak jak
matka autora – Janine Ceccaldi (po przeczytaniu książki Janine była
zdruzgotana, nie mogła uwierzyć, że syn nie zmienił jej nawet nazwiska!).
Podobnie sylwetka ojca, jego cechy, imię i postępowanie jest wprost skopiowane
z rzeczywistości. Dzieciństwo u babć, o których tak pięknie pisze w „Cząstkach”,
szczególnie Henrietty, nawet opis jej śmierci, jak ustalił biograf, jest
prawdziwy. Z tych wspomnień skonstruował Houellebecq dzieciństwo obu bohaterów.
Szkoła, w której uczniowie dręczą Bruna, czyli liceum im. Henri Moissana w
Meaux to prawdziwe liceum Houellebecqa (nie zmienił nazwy, pozwolił sobie też
wykorzystać nazwiska niektórych kolegów). Klub erotyczny, do którego chodzi
Bruno z Christine, jest klubem erotycznym „Kleopatra” odwiedzanym przez Michela
i jego drugą żonę Marie Pierre. Camping new age, miejsce turystyki erotycznej z
„Cząstek”, również został opisany pod prawdziwym szyldem. Dopiero pod groźbą
procesu, już po publikacji pierwszego nakładu, nazwa została zmieniona. „Cząstki
elementarne” to nie tylko wybitna powieść, to zemsta, odwet pisarza na
wszystkich i wszystkim, co go unieszczęśliwiło.
Cząstki elementarne
Film Roehlera nie ma tego ciężaru, z historii zapisanej przez Houellebecqa, pesymistycznej, katastroficznej, zrobiono komedio-dramat, ale wyzwanie było i jest duże, na tyle, że tej najgłośniejszej powieści francuskiej ostatniego ćwierćwiecza nie odważył się zekranizować żaden młody mistrz francuskiego kina jak choćby François Ozon czy Gaspar Noe, a byłabym takiej ekranizacji ciekawa.
Katarzyna Majewska
Skąd zaczerpnąć, nie wychodząc z domu:
- e-book z książką Michela Houellebecqa jest powszechnie dostępny;
- „Cząstki elementarne” w reż. Oskara Roelhera są dostępne na platformach: Vod, Ipla i Kinoplex;
- ”Przeżyć: Metoda Houellebecqa” reż. Arno Hagers, Erik Lieshout, Reinier van Brummelen jest dostępny na Ninatece;
- ”Porwanie Michela Houellebecqa”, reż. Guillaume Nicloux - dostępny na Vod.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz