niedziela, 22 listopada 2020

O tym, jak kino wychodzi z kina, i czy wróci


Bez wątpienia jesteśmy świadkami wyjątkowych przemian znanego nam dotychczas porządku rzeczy. W ostatnich miesiącach rzeczywistość uparcie nie przestaje nas zaskakiwać, przeobraża się właściwie każda dziedzina ludzkiej działalności. Branża filmowa okazała się niezwykle wrażliwa na wpływ epidemii. COVID-19 odcisnął piętno na każdym etapie filmowej produkcji i dystrybucji — przełożono premiery, doszło do zmian w organizacji planów zdjęciowych, zamknięto kina. Rośnie też znaczenie gałęzi filmu bardziej odpornych na wprowadzone obostrzenia, chociażby animacji. Nic nie mogło ocalić jednak festiwali filmowych, wydarzeń, podczas których kino lśni najjaśniej. Te święta sztuki filmowej, wciąż, mimo zmieniającego się rynku, pozostają kluczowe pod wieloma względami. Tam wartościuje się współczesne dzieła. Skrupulatna selekcja, a następnie przemyślane wyróżnienia nadają rytm filmowemu marketingowi i kształtują trendy. Logotyp niektórych festiwali to promocyjna korzyść nie do przecenienia. Charakterystyczny liść, będący logo festiwalu w Cannes, albo niedźwiedź z Berlinale umieszczony na plakacie filmu skutecznie przyciąga widzów.  

Niemal wszystkie tegoroczne festiwale odbyły się w odmienny sposób, na przykład tak jak w Wenecji przy ograniczonej widowni. Były też przekładane jak w wypadku Cannes, gdzie organizatorzy zmieniali parokrotnie datę wydarzenia, a ostatecznie w październiku miały miejsce pokazy jedynie czterech filmów, oczywiście z zachowaniem ścisłego, sanitarnego rygoru. Ograniczyło to znacznie potencjał tych festiwali.

Dlatego najciekawszym rozwiązaniem wydają się festiwale hybrydowe, gdzie filmy można obejrzeć w kinie, ale i w domowym zaciszu online. Takiej formuły doświadczyli chociażby widzowie tegorocznego festiwalu Nowe Horyzonty połączonego z American Film Festival. „Przyzwolenie na to, żeby nasi widzowie tłumnie gromadzili się w Kinie Nowe Horyzonty, byłoby nieodpowiedzialne. To odpowiedzialność zarówno wobec nich, jak również wobec twórców, którzy trafili na tak pechowy moment, powoduje, że przenosimy dużą część festiwali do internetu” oświadczyli dyrektorzy festiwalu. Projekcje stacjonarne funkcjonowały jedynie jako symbol i namiastka normalności, a ponad 170 filmów można było zobaczyć w sieci. Liczba dostępnych dzieł pozostała mniej więcej zbliżona do normy, chociaż inne aspekty w tym roku zdecydowanie od niej odbiegały. 

Warto też wspomnieć o ciekawej inicjatywie na biennale w Wenecji – festiwalu filmów VR, który odbył się wirtualnie, na platformie VRChat, a nie jak zazwyczaj na wyspie Lazzaretto Vecchio. Twórcy „nie próbowali odtworzyć prawdziwego festiwalu 1 do 1, zamiast tego stworzyli coś, co zachęci uczestników do eksploracji” stwierdziła jedna z kuratorek, Liz Rosenthal. Istotne zmiany zachodzą zatem na naszych oczach.

Konsekwencje takich pomysłów muszą być znaczące. Praktycznych zalet jest wiele i większość sprowadza się do dwóch słów: „bezpieczeństwo” i „elastyczność”. Kina nie staną się miejscem rozpowszechniania wirusa, a filmy online można obejrzeć w bardziej dogodnej chwili, zazwyczaj można je zatrzymywać, spotkania z twórcami są szerzej dostępne, a dla osób dotychczas odwiedzających festiwale osobiście jest to również oszczędność kosztów podróży. Pewne jest jednak, że ten sposób doświadczania filmów niesie ze sobą pewne zagrożenia. Obejrzenie filmu w kinie jest rytuałem, który ułatwia skupienie i zaangażowanie. W sali kinowej mniej jest miejsca na rozproszenie, a bodźce wzrokowe i dźwiękowe mocniej wybrzmiewają. Budynek kina staje się też często miejscem dyskusji przed lub po seansie, spotkania pewnej społeczności. Festiwale filmowe to nie tylko filmy, ale cała atmosfera, która doznaje uszczerbku w digitalnej formie.

Wiele przemian wywołanych koronawirusem prawdopodobnie zostanie częścią rzeczywistości już po tym, gdy pokonamy samego wirusa. Praca zdalna okazała się w wielu przypadkach bardziej wydajna i ekonomiczna, rynek dostaw wszelkiego rodzaju produktów skutecznie zaspokaja ludzką potrzebę wygody, a ludzie nauczyli się zapewniać sobie rozrywkę samemu, bez wychodzenia z domu. Pandemia prawdopodobnie tylko przyspieszyła pewne zmiany. Kino zmienia się wraz z tymi trendami. Czy zatem festiwal hybrydowy stanie się normą odbioru kinematografii wysokiej w najbliższych dekadach, mimo zażegnania kryzysu? Internetowa dostępność filmu czyni go niejako bardziej inkluzywnym, ale jednocześnie odziera z rytuału, którego roli łatwo nie docenić. W momencie, w którym koronawirus uznamy za w jakiś sposób pokonany, ludzie będą już silnie zaangażowani w wytworzone w czasie lockdownu nawyki. To, jak odbieramy i będziemy odbierać kino, również będzie musiało się poddać ogólnym kierunkom zmian wywołanych pandemią.

Michał Betta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz