czwartek, 12 sierpnia 2021

Idąc tropem alegorii i metafor na ekranie

Zdjęcie: viralscape.com

Tropy filmowe i telewizyjne są wręcz uzależniające. Fascynujące jest to, że głębiej niż język istnieje cały poziom komunikacji. Widzimy na ekranie, jak ktoś kopie pieska i od razu wiemy, że to „ten zły”, który zapewne przy tym mówi po rosyjsku i ma na pierwszej pozycji swojej listy „do zrobienia” misterny plan zniszczenia świata. Przecież nigdzie nie zostało nam to pokazane, napisane, ani powiedziane. Jednak w ciągu sekundy został nam przekazany cały wachlarz informacji, wywołując dane skojarzenie.

W kinie trop jest tym, co książka The Art Direction Handbook for Film & Television definiuje jako „uniwersalnie identyfikowany obraz nasycony kilkoma warstwami kontekstowego znaczenia, tworzący nową wizualną metaforę”. Mówiąc prościej, są to konwencje i motywy fabularne. W pewnym sensie tropy są niczym zupełnie nowy język, stworzony wyłącznie po to, by jako tematyczne narzędzie do opowiadania historii nawiązywał do czegoś, co wykracza poza dosłowne znaczenie przedmiotu, osoby lub działania. Im więcej się ich napotyka, tym więcej się ich dostrzega. Z kolei im więcej się ich dostrzega, tym bardziej się odczuwa potrzebę stworzenia lub posiadania definicji, by wyjaśniać i systematyzować, co po raz kolejny czyni człowieka ciekawskim. Wszystko razem wzięte sprawia, że zauważa się te tropy w życiu codziennym, co pobudza zainteresowanie oraz zaciekawienie. I tak dalej, i tak dalej. Jest to zarówno błędne koło, jak i coś, do czego może odnieść się każda osoba na Ziemi, która kiedykolwiek obcowała z kulturą i popkulturą. Kombinacja, która oczywiście uzależnia. Uzależnia, ponieważ używało się tego języka przez całe życie, ale nie wiedziało się o tym, więc teraz istnieje potrzeba nadrobienia zaległości.

Tropy mają zastosowanie w realnym życiu, a także używane są do tworzenia świata przedstawionego, wątków, postaci, a w szczególności unikania kreowania typowych Mary Sue ­– bohaterów o samych wyidealizowanych, pozytywnych atrybutach. Sposób, w jaki się używa tropu w filmie, decyduje o tym, czy trop zamieni się we frazes. Jednak tropy również odzwierciedlają stereotypy i kształtują powszechne uprzedzenia. Nie owijając w bawełnę, potrafią być krzywdzące i podążają za nami do prawdziwego świata z rzeczywistymi konsekwencjami, podsycając seksizm, rasizm i homofobię, które uniemożliwiają nam osiągnięcie naszego prawdziwego ludzkiego potencjału. Oto kilka przykładów.

Reprezentacja kobiet na ekranie jest sprawiedliwsza i liczniejsza niż kiedykolwiek. Filmy i seriale oferują zróżnicowaną gamę złożonych postaci kobiecych, które odrywają się od tradycyjnych stereotypów starego Hollywood – Dama w Niebezpieczeństwie, Kochająca Matka, „Jednorazowa” Kobieta, która jest niczym więcej niż rekwizytem używanym do napędzania męskiego bohatera. Mimo że być może odeszliśmy od tych konwencjonalnych frazesów, wciąż istnieje wiele krzywdzących czy seksistowskich tropów dla kobiet, obecnych nawet w najbardziej skomplikowanych postaciach.

Kobieca Transformacja

Wszyscy znamy ten trop. Bohaterka nie jest uosobieniem urody zachodniego Hollywood – może mieć nadwagę (zazwyczaj jest to „nadwaga”), mieć duży nos, kręcone włosy, trądzik, okulary, cokolwiek. Zwykle nadal jest atrakcyjna, po prostu nie wygląda jak wyidealizowana supermodelka. Potem przechodzi transformację fizyczną i staje się, według powyższego standardu, oszałamiająca. Zazwyczaj pojawia się makijaż, włosy są prostowane, soczewki do oczu wkładane, aparat z zębów zdejmowany i voilà. Wszyscy mężczyźni jej pragną, wszystkie kobiety chcą nią być, a jej życie znacznie się poprawia. Tego typu uproszczenie rujnuje poczucie własnej wartości dziewcząt oraz kobiet i musi się skończyć. Sednem serialu „Insatiable” jest to, że nastolatka z nadwagą łamie sobie szczękę, traci masę, bo nie może jeść i powraca do szkoły odmieniona. Powstała petycja, w której wzywano Netflix do powstrzymania premiery produkcji. Było w niej napisane, że serial „uprzedmiotawia kobiecie ciała” oraz potwierdza stereotyp, że kobieta, by być szczęśliwą, musi być szczupła, co nie jest zgodne z prawdziwym życiem.

Insatiable. Zdjęcie: Netflix

Toksyczna męskość to szkodliwy pogląd (zakorzeniony w naszym patriarchalnym i heteronormatywnym społeczeństwie), który głosi, że jeśli mężczyzna nie dominuje, to nie jest mężczyzną. Dominacja wszystkich aspektów (od własnych emocji do innych ludzi) jest kluczową trucizną, która sprawia, że męskość staje się toksyczna. PTMT (Problematic Toxic Masculinity Tropes) skupiają się na fałszywych etykietach siły w męskich postaciach, a także na wąskiej, restrykcyjnej i szkodliwej definicji tego, co to znaczy być silnym mężczyzną.

Grow a Pair

Zasadniczo chłopców w bardzo młodym wieku uczy się mężnieć, mieć „jaja”, że chłopaki nie płaczą itp., co oznacza, że ​​zanim staną się mężczyznami, nie są w stanie zdrowo wyrażać emocji, a nawet i w ogóle wykrzesać jakiejkolwiek z nich. Jedi są tego najlepszym przykładem, podobnie jak typowy Shane (postać wywodząca się z filmu „Shane” i książki o tym samy tytule) – często występujący męski bohater westernowy, który wpada do miasta, skopuje tyłki złym facetom i rusza dalej. Męskie postacie uznawane za najlepsze i najbardziej popularne to te, które nie wykazują żadnych emocji i na pewno nie tworzą głębokich więzi emocjonalnych z innymi ludźmi. Ten trop nie jest przykładem tego, jacy są prawdziwi mężczyźni w prawdziwym świecie, a raczej problematyczną ekspresją męskości w postaciach na ekranie i jej wpływem na tych, którzy ją konsumują, podziwiają i próbują naśladować.

Film będący inwersją tropu – „Boys Don't Cry” („Nie czas na łzy”). Zdjęcie: Filmweb

Dodatkowo możemy zaobserwować na ekranie szkodliwe tropy dotyczące tematów prozaicznych, lecz tak głęboko zakorzenionych, że mogą stać się niebezpieczne.

Tonąca osoba chlapie naokoło, wołając o pomoc

Fikcja kończąca się nieszczęściami. Z powodu tego tropu wiele ofiar tonących nie otrzymało pomocy, ponieważ ludzie wokół nie zdawali sobie sprawy, że te osoby toną. Jak podaje Medkursy.pl, poza rzadkimi przypadkami ludzie, którzy toną, fizycznie nie są w stanie wołać o pomoc ani krzyczeć. Również nie potrafią machać rękami. Możemy darować sobie obrazki niczym ten ironicznie przedstawiony w „Rodzinie Addamsów”, gdzie treningowo Wendesday ma ratować „tonącą” Amandę, która teatralnie woła o pomoc i miota się we wszystkich kierunkach. 

Istnieje cała gama uprzedzających tropów dotyczących etniczności. Na naszą percepcję może wpływać przedstawianie Azjatów jako nerdów, czarnych mężczyzn jako niebezpiecznych, a Latynosów jako ognistych. Na dodatek często dochodzi do tego płeć. Gorąca Latina – śmiała, porywcza, seksualnie agresywna kobieta, która istnieje po to, by rządzili nią mężczyźni. Egzotyczna Azjatka – zmysłowa, erotyczna i podległa bohaterka, która została powołana, by dodać szczyptę intrygi postaciom, których historia jest opowiadana. „Sassy” Czarnoskóra Kobieta – ucieleśnienie seksistowskiego, rasistowskiego stereotypu. Jest krągła, odważna i zuchwała, a pojawia się po to, by nas rozśmieszyć.

Zdjęcie: github.com

Cenzura panowała w okresie rozkwitu Hollywood w latach 30. i 40. wraz z motywowanym religijnie Kodeksem Haysa, który zakazywał nagości, sugestywnego tańca, lubieżnych pocałunków i oczywiście przedstawiania „homoseksualizmu” na ekranie. Sprytni filmowcy i scenopisarze znaleźli sposób na obejście całkowitego zakazu używania postaci LGBTQ i opracowali system semiotyki, który przemycałby widzom queerowych bohaterów. Twórcy obchodzili te restrykcje, dopóki w tym procesie na przestrzeni lat ich postacie LGBTQ nie stały się nikczemne, samotne i skazane na zagładę niczym pani Danvers w „Rebecce” Hitchcocka. Chociaż kodeks został zlikwidowany w 1968 roku, jego pozostałości przetrwały w filmie i telewizji do dziś w postaci krzywdzących tropów, takich jak przymusowe zabijanie queerowych postaci, zdeprawowany lub rozwiązły biseksualista, maminsynek i najgorsze ze wszystkich – całkowite wymazanie queerowej egzystencji.

LGBT, ale o tym cisza

Postacie mogą zostać sparowane z kimś tej samej płci, ale nigdy tak naprawdę nie wypowiadają tego na głos, ponieważ byłoby to przekroczeniem granicy w oczach twórców, fikcyjnego wszechświata lub społeczeństwa. Jest to szczególnie widoczne u bohaterów biseksualnych, gdyż ich tożsamość jest często po prostu wymazywana z produkcji. Są uważani za osoby heteroseksualne lub homoseksualne, w zależności od płci partnera w danym momencie, co sprawia, że ​​odbiorcy wierzą, iż osoby biseksualne to tylko homoseksualiści, którzy jeszcze w pełni się nie zobowiązali. Piper z „Orange Is the New Black” jest kobietą w związku heteroseksualnym, która w przeszłości miała relacje z innymi kobietami i ponownie kończy w związku homoseksualnym pod koniec serialu. W całej serii demonstruje pociąg zarówno do mężczyzn, jak i kobiet, ale udaje jej się przejść przez siedem sezonów bez wypowiadania słowa „biseksualna”. Dość agresywną, lecz skuteczną inwersją do tego jest postać Darylla z „Crazy Ex-Girlfriend”. Jest to mężczyzna, który właśnie rozwiódł się z żoną, spotyka geja i dochodzi do wniosku, że jest biseksualny. Ponieważ jest to musical, jego scena „coming outu” jest przedstawiona poprzez numer muzyczny dosłownie nazwany „Gettin' Bi” oraz wykonywany przed ogromną biseksualną flagą. Kiedy twórcy zdecydowali się na ten wątek, podjęli współpracę z wieloma organizacjami LGBT, zyskując świadomość o szkodliwych tropach otaczających osoby biseksualne i mając zamiar każdy z nich przeciwstawić.

Darryl Whitefeather w „Crazy Ex-Girlfriend”. Zdjęcie: IMDb

Wraz z rozwojem naszego społeczeństwa, artefakty z przeszłości stają się coraz bardziej przestarzałe, odzwierciedlając wartości i standardy, które nie są już normą. Sztuka filmu ma już ponad sto lat, pozostawiając nam długą historię i listę produkcji, które w swoim czasie były całkowicie mainstreamowe, lecz dziś wydają się dziwnie nie na miejscu. Ponieważ współcześni widzowie nadal toczą skomplikowane spory dotyczące rodzajów treści, które uważamy za akceptowalne na ekranie, pouczające może być spojrzenie w przeszłość i dostrzeżenie, jak wiele elementów opowiadania i archetypów postaci, które były kiedyś, a nawet jeszcze niedawno powszechne i postrzegane jako normalne, stało się rażące w zestawieniu z obecnymi standardami. Najlepszym sposobem na „zabicie” większości tych tropów jest przede wszystkim większa różnorodność płci i rasy nie tylko w świadomości autorów filmowych i telewizyjnych, lecz również w ich twórczości.

Milena Debrovner

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz